Zwykle, gdy wybieramy się w podróż, najważniejszym pytaniem jest: dokąd?

Morze odhaczone, góry zaliczone, za nami Grecja, Chorwacja i Paryż, przed nami – cała masa możliwości. Biura podróży mamią obietnicą szczęścia, znajomi polecają sprawdzone przez siebie miejsca, trzeba tylko podjąć decyzję, ale szybko, szybko, by nie zmarnować ani jednego dnia z drogocennego urlopu.

Tymczasem Alain de Botton w „Sztuce podróżowania” przekonuje, że nie tyle ważne jest dokąd, ile dlaczego i jak. Podróżowanie bowiem to problem filozoficzny, ściśle związany z ludzkim pragnieniem pełni i dążeniem do szczęścia.

Hopper Edward (1882-1967): Gas, 1940. New York, Museum of Modern Art.

Zanim dotrzemy w wymarzone miejsce, mamy już w głowie jego własne wyobrażenie, które zwykle nie pokrywa się z późniejszym doświadczeniem. Oczami wyobraźni widzimy siebie na urokliwej plaży, kontemplujących delikatne przypływy i napawających się ciszą. Rzeczywistość jednak różni się od tego, co antycypowaliśmy. Przed nami wiele godzin w ciasnym wnętrzu samochodu, nerwowe oczekiwania w korkach, problemy lokalowe i aprowizacyjne, miotanie się po zatłoczonej plaży, przebijanie przez tłumy turystów. Z przerażeniem odkrywamy, że w naszym wyśnionym raju pełno jest śmieci, śmierdzi tłuszczem albo w sąsiedztwie straszy odrapany barak. Chcieliśmy widzieć tylko falujące morze i nagrzany słońcem piasek, jednak rzeczywistość podsuwa nam pod nos zagrzebane w nim pety.

W wymarzoną podróż zabieramy nie tylko nasze marzenia i nadzieje, ale także swoje ciała oraz umysły, pełne kłopotów. Nie pozwala nam to we właściwy sposób delektować się przeżywaną chwilą. Doświadczył tego autor podczas swojego pobytu na wyspie Barbados:

„Moje ciało oraz umysł okazały się nieobliczalnymi współtowarzyszami podróży, mającymi istotny wpływ na moje doznania. Ciało trapiły kłopoty ze snem, narzekało na upał i muchy i nie chciało trawić hotelowych posiłków. Umysł ze swojej strony z zapamiętaniem ulegał napadom niepokoju, nudy, bezprzedmiotowego smutku oraz obaw natury finansowej”.

Nasza zdolność czerpania szczęścia z ładnych rzeczy i miejsc zależy też od uprzedniego zaspokojenia rozlicznych potrzeb emocjonalnych i psychicznych. Skłócone małżeństwo, odgrodzone od siebie murem wrogiej ciszy, nie odczuje radości nawet wśród najpiękniejszych krajobrazów. Najdroższe hotele i najbardziej wyszukane dania nie zastąpią drugiego człowieka, kiedy czujemy się samotni.

Alain de Botton zwraca uwagę na wynikający z tego paradoks: może łatwiej poznać nam dane miejsce, gdy nie jesteśmy zmuszeni stawiać czoła dodatkowemu wyzwaniu przebywania w nim. Czasem największą wierność miejscu podróży można osiągnąć w domu: „chwilami i ja czułem, że najlepsze podróże można odbywać w domu, w wyobraźni, pobudzonej niespiesznym przerzucaniem cienkich kartek(…)”.

Dlaczego podróżujemy? Chcemy odpocząć, potrzebujemy odmiany, gna nas ciekawość, pociąga egzotyka. Czasem jednak powody nie są tak oczywiste, o czym może świadczyć przypadek francuskiego pisarza Flauberta, w którego umyśle słowo szczęście funkcjonowało wymiennie ze słowem Orient. Orientalna kultura harmonizowała bardziej z jego tożsamością i przekonaniami niż wszystko, co mogła mu zaoferować własna ojczyzna. Egipt potwierdzał wartości i idee, które stanowiły część jego tożsamości, a które w jego kraju nie cieszyły się uznaniem. Jakie to wartości? Jedną z nich de Botton określa jako „egzotyczność srających wielbłądów”:

„Wczoraj byliśmy w kawiarni, jednej z lepszych w Kairze – pisał Flaubert kilka miesięcy po zjechaniu do stolicy. – Oprócz nas w środku był także srający osioł i dżentelmen sikający w kącie. Nikogo to nie dziwi; nikt niczego nie mówi”.

W pruderyjnej Francji takie zachowanie byłoby nie do pomyślenia. Flaubert uciekał przed tym zakłamaniem, na każdym kroku manifestując niechęć do swej ojczyzny i rodaków. Uważał, że krajem ojczystym nie jest ten, w którym się urodziliśmy, lecz ten, do którego nas ciągnie, w którym jest nam dobrze. Taka dozgonna więź z odległym miejscem może być wystarczającym powodem, by ruszyć w podróż.

Podróżować można poprzez krajobrazy (jak William Wordsworth) i dookoła swojej sypialni (jak Xavier de Maistre), gdyż przyjemność, czerpana przez nas z podróżowania, w większym stopniu zależy od nastawienia umysłu niż od samego celu podróży. Istotną rolę odgrywa tu nasza wrażliwość, a także umiejętność postrzegania wszystkiego jako potencjalnie interesującego:

„Spotykamy ludzi, którzy przemierzyli pustynię, dryfowali na krach lodowych i wyrąbywali maczetą ścieżkę przez dżunglę – a jednak nadaremno szukalibyśmy w ich duszach śladów owych przeżyć”.

W „Sztuce podróżowania” Alain de Botton pokazuje nam, jak rozmaite bliższe lub dalsze wędrówki mogą przyczynić się do rozkwitu naszej osobowości, jeśli tylko przestaniemy skupiać się wyłącznie na kwestiach praktycznych, związanych z przymusem pracy i walką o przetrwanie. Podróżowanie jest sztuką, a choć dziś podróżujemy niemal wszyscy, tylko nieliczni z nas wiedzą, jak należy to robić.