Pewnego dnia stadko bardzo niezwykłych owiec odkrywa obok pasionka zwłoki swojego pasterza.

W pierwszej chwili reaguje paniką, sądząc, że na pastwisku pojawił się wilk. Szybko jednak dzięki niewiarygodnemu procesowi dedukcji owce dochodzą do wniosku, iż sprawcą mógł być tylko człowiek.

Owce postanawiają odkryć, kto jest winowajcą, by sprawiedliwości stało się zadość. George Glenn zasłużył na to, był dobrym pasterzem: karmił je, podawał tabletki, czytał im książki – jedną o owczych chorobach, pół kryminału (stracił cierpliwość) i dziesiątki romansów o rudowłosych Pamelach, które wabiły i usidlały niewinnych mężczyzn.

„Kiedy zdradził im szczegóły swego życia rodzinnego, bardzo się zdumiały. Jego żona była najpiękniejszą kobietą we wsi, jego osobistą Pamelą, i początkowo nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Ale zaraz po ślubie Pamela (która tak naprawdę miała na imię Kate) zaczęła piec pyszne szarlotki i utyła. Tymczasem on był dalej chudy i robił się coraz bardziej oschły. Marzył o podróżowaniu po Europie ze swoim stadem i szarlotki nie mogły mu tego zastąpić.”

Pasterz unikał ludzi, spędzając czas ze swoimi owcami. Powymyślał im oryginalne imiona. Niemłody i niedosłyszący Sir Ritchfield to przewodnik stada, brat bliźniak Melmotha Wędrowca, legendarnego barana, który zniknął i powrócił.

„Sir Ritchfield postanowił policzyć owce. Był to żmudny proces. Ritchfield umiał liczyć tylko do dziesięciu, i to nie zawsze, musiały więc stać w małych grupach. Dochodziło wtedy do sprzeczek, bo niektóre twierdziły, że ich nie policzył, podczas gdy on twierdził, że policzył. Każda bała się, że ją przeoczy, ponieważ owca niepoliczona mogłaby zniknąć. Niektóre przemykały ukradkiem do sąsiedniej grupy, żeby policzył je dwa razy.”

Prowadząca śledztwo panna Maple (owcza wersja panny Marple z książek Agathy Christie) jest prawdopodobnie najinteligentniejszą owcą na świecie, co przejawia się między innymi tym, że nie startuje w urządzanym w Glenkill Konkursie na Najmądrzejszą Owcę. Z kolei Chmurka szczyci się tytułem najbardziej wełnistej owcy w stadzie. Mój ulubieniec, Biały Wieloryb, wiecznie głodny grubasek, to chodząca pamięć stada. Jego obecność okaże się niezbędna podczas podsłuchiwania i szpiegowania ludzi, ponieważ zapamiętuje wszystkie ich słowa – nawet te, których nie rozumie. Jednym z najtrudniejszych zwrotów, jakie opanował, jest „Operacja Polifem” – używał go George, kiedy przy pomocy owiec przemycał trawkę. Oczywiście, Biały Wieloryb nie byłby sobą, gdyby ukradkiem nie skosztował tej tajemniczej trawy, za którą ludzie tak się uganiali… .

„Biały Wieloryb wciąż spał i nie dawał się obudzić, ale szybko odkryły, że umie chodzić przez sen. Bo rzeczywiście umiał, ale szedł tylko wtedy, kiedy Otello i Sir Ritchfield pchali go rogami i kiedy reszta stada szła tuż przed nim, mecząc: Żarcie!

Pozostawione bez opieki owce próbują poradzić sobie w nowej sytuacji, jednocześnie kontynuując śledztwo. Są przy tym tak wzruszająco zabawne i pogubione, że kradną serce czytelnikowi już od pierwszej strony. Ujmuje też sposób, w jaki troszczą się o siebie nawzajem.

„-On przecieka! – stwierdził Biały Wieloryb. – Sir Ritchfield przecieka!

Tak, to musiało być to. Dziura w Sir Ritchfieldzie powiększyła się do tego stopnia, że wyciekła przez nią cała pamięć, ta możliwa i ta niemożliwa. (…)

-Jeśli ma dziurę w pamięci, trzeba zatkać ją wspomnieniami – poradziła Cordelia. – Dziurę w ziemi zasypuje się ziemią.

(…)Kilka minut później plan był gotowy. Postanowiły podsunąć Ritchfieldowi wspomnienie tak duże i grube, że żadna dziura nie będzie miała z nim szans. Wspomnienie to musiało objąć jak najwięcej owiec. (…) Zaraz potem wszystkie legły na plecach tuż obok Miejsca. Leżały z nogami do góry i meczały ile sił w płucach. Sir Ritchfield przestał jeść i przyjrzał im się uważnie. Gdyby nie były tak bardzo pochłonięte leżeniem i meczeniem, na pewno zauważyłyby, że jest wielce rozbawiony.”

Przezabawny jest sposób, w jaki owce interpretują naszą rzeczywistość (cmentarz to warzywniak, gdzie sadzi się szpadlem martwych ludzi), jednakże wnioski z ich obserwacji obnażają mizerność człowieczej kondycji oraz hipokryzję i brak solidarności ludzkiego stada, w którym każdy ma coś do ukrycia i każdy dla każdego jest wilkiem. George Glenn postanowił porzucić swoją grupę, wybierając samotne życie:

„Stado owiec można łatwo spędzić, bo coś o nich wiesz. Wiesz, że zawsze zostaną razem. Zrobią wszystko, żeby zostać razem. Dlatego można je spędzić. A pojedynczej owcy już nie. Pojedyncza jest nieprzewidywalna. Samotność ma swoje dobre strony.”

Takich refleksji filozoficznych znajdziemy w książce Leonie Swann więcej. Świat oglądany z owczego punktu widzenia ma swój niezaprzeczalny urok: bawi nas naiwna, owcza logika, ale też wzrusza zwierzęca solidarność i determinacja. Przemawia do nas nieskomplikowana mądrość stada, tak różna od pokrętnej umysłowości człowieka.

„Lepiej jest rzucać cień, niż w cieniu stać. Ale tymi, którzy stoją w cieniu, też nie wolno pogardzać, zwłaszcza w upalny dzień.”

W Glenkill, słynącym z najzieleńszych pastwisk w całej Irlandii, to właśnie owce są prawdziwymi koneserami piękna natury i gorliwymi wyznawcami wymyślonej przez człowieka idei prostego życia. Zachwycają się dźwiękami, smakami i zapachami, kontemplują białe obłoki, żują soczystą trawę, wyszukując ulubione zioła. Wszystko, co pochodzi od ludzi, narusza tę harmonię: spaliny psują powietrze, hałas zakłóca spokój, rzeźnik przynosi zapach śmierci, a wszyscy inni odór alkoholu, strachu i niemytych nóg. Nawet kosa potrafi wytrącić owce z równowagi:

„Zajrzał do szopki z narzędziami za przyczepą i przez kilka minut w niej szperał. Wrócił z kosą. Z kosą George`a. Owce wiedziały, że to ciekawe narzędzie jest zrobione z drewna i metalu, nie wiedziały jednak, do czego służy. Ci, co hodują owce, mogą sobie darować koszenie, mawiał George, polerując ostrze biało-czerwoną szmatką. Robił to tylko z czystej sumienności. Ale Gabriel koszenia sobie nie darował. Ani sobie, ani im. Zaczął się paść u stóp wzgórza, od strony morza. Owce zamilkły. Pierwszy raz w życiu widziały pasącego się człowieka. Był to straszny widok. Dziwne narzędzie zmieniło się w jego rękach w gigantyczny, żelazny szpon, który przecinał trawę z wrogą, śpiewną nutą. (…) Gabriel się pasł, ale niczego nie jadł. Był to obraz bezsensownego zniszczenia. Pogarszał go jeszcze smakowity zapach martwych ziół.”

W jaki sposób owce poradzą sobie z nowym wrogiem, Gabrielem? Czy rozwiążą sprawę zabójstwa? Czy sprawiedliwość zostanie wymierzona? I na czym właściwie polega sprawiedliwość według owiec? Odpowiedzi na ostatnie pytanie udzieli wam Otello, a ja zachęcam gorąco do przeczytania tej niezwykłej książki.

„Otello wziął się w garść.

-Sprawiedliwość jest wtedy – powiedział – kiedy możesz biegać i paść się, gdzie chcesz. Kiedy możesz walczyć o swoje. Kiedy nikt ci niczego nie kradnie i nie zabrania iść własną drogą. To jest sprawiedliwość.”