Powstanie tej książki było tylko kwestią czasu.

Bohater z z nieprawdopodobnym talentem do psucia, misja, której celem jest woreczek zwykłego piachu oraz śmiertelne zagrożenie ze strony Bibliotekarzy. W dodatku jednocześnie z opowieścią trwa jej dekonstrukcja i przerabianie czytelnika na miazgę. Ktoś w końcu musiał to napisać. Na szczęście kapryśny palec Muzy wskazał na Brandona Sandersona. Chociaż możliwe, że to nie „ten” Sanderson.

„Brandon Sanderson to pseudonim literacki Alcatraza Smedry`ego. Ciszlandzki wydawca zmusił go do używania pseudonimu i wydania wspomnień jako fikcji literackiej. Alcatraz zna jednak człowieka, który nazywa się Brandon Sanderson. Lecz ten mężczyzna jest autorem fantasy, ma zatem skłonność do urojeń pod postacią literatury. Alcatraz wie z pewnych źródeł, że Brandon Sanderson jest tak naprawdę analfabetą i dyktuje swoje ciężkie, przydługie tomiszcza roślinie doniczkowej, zwanej Hrabią Duku.”

Spróbujcie przyjąć do wiadomości, że wszystko, co mówiono nam o świecie, jest nieprawdą. Nie będziemy wchodzić tu w drobne szczegóły, takie jak trzy dodatkowe kontynenty, nieuwzględniane przez mapy. Jako obywatele Ciszlandii, w której wszelkie informacje kontrolowane są przez Bibliotekarzy, żyjemy wśród swoich prymitywnych wynalazków w błogim przekonaniu, że znajdujemy się na szczycie drabiny ewolucyjnej. Mieszkańcy Wolnych Królestw mają jednak na ten temat zupełnie odmienne zdanie. Według nich jesteśmy przedstawicielami zacofanych obszarów świata, gdzie nadal uważa się windę za wynalazek bardziej zaawansowany technologicznie od schodów.

„Dlaczego windy miałyby być nowocześniejsze niż schody? Oczywiście schody wymagają więcej wysiłku przy pokonywaniu, trudniej je zbudować i są znacznie zdrowsze dla użytkowników.”

W trzynaste urodziny, tuż przed spaleniem kuchni swoich przybranych rodziców, Alcatraz Smedry otrzymuje dziwną przesyłkę z woreczkiem piasku. Od tego momentu jego życie nabiera zawrotnego tempa: woreczek okazuje się być jedynym spadkiem po prawdziwych rodzicach i niemal natychmiast zostaje ukradziony przez agentkę Bibliotekarii Wewnętrznej. Piasek należy niezwłocznie odzyskać, zanim mroczni Bibliotekarze wytopią z niego soczewkę, mogącą zagrozić wszystkim Wolnym Królestwom. Alcatraz dowiaduje się o tym od zbzikowanego staruszka, który zjawia się u niego następnego dnia, spóźniony o dwadzieścia cztery godziny. W ten sposób poznaje swojego dziadka, lorda Leavenwortha Smedry`ego, potężnego okulatora z równie potężnej i obdarzonej osobliwymi talentami rodziny Smedrych.

Dziadek Alcatraza ma zestaw oryginalnych powiedzonek („Na drastyczne draperie!”, „Na horrendalną hiperwentylację!”) oraz wybitny talent do spóźniania się, który sprawia, że potrafi na przykład „spóźnić się do każdego strzału”, gdy ktoś posyła w jego stronę serię z pistoletu. Prawdopodobnie efektem ubocznym tego uzdolnienia jest bezustanne przypominanie wszystkim, że są – albo zaraz będą – spóźnieni. W towarzystwie dziadka, dwóch kuzynów oraz nastoletniej wojowniczki Bastylii Alcatraz, nieco wbrew sobie, wyrusza na misję, której celem jest infiltracja głównej biblioteki w centrum miasta i odzyskanie legendarnego piasku Raszida.

Trzeba przyznać, że Alcatraz Smedry w roli narratora dwoi się i troi, żeby wyprowadzić nas z równowagi. Niemal na każdej stronie pojawia się jego „redakcyjny komentarz”, w którym albo uświadamia nam, że o niczym nie mamy pojęcia, albo zdradza wyrafinowane pisarskie tricki, zastosowane w celu doprowadzenia nas do białej gorączki:

„Pewnie wydaje wam się, że już wiecie, co teraz będzie. Ja przywiązany do ołtarza na chwilę przed złożeniem w ofierze. Niestety, mylicie się. Historia jeszcze nie dotarła do tego punktu. Ta informacja może wywołać waszą irytację. Kto wie, czy nawet nie frustrację. Jeśli tak, osiągnąłem swój cel. Zanim jednak rzucicie tą książką o ścianę, powinniście zrozumieć coś na temat narracji. Niektórzy sądzą, że autorzy piszą książki, bo mają bujną wyobraźnię i chcą się podzielić swoją wizją. Inni zakładają, że autorzy piszą, bo rozsadzają ich opowieści – a zatem musimy je zapisać w chwilach twórczej propondencji. Obie te grupy zupełnie się mylą. Autorzy piszą książki z jednego i tylko jednego powodu: lubimy torturować ludzi.”

Też nie wiecie, co to „propondencja”?

„Nie ma takiego słowa. Wymyśliłem je. Po co? Bo bawiła mnie myśl o tysiącach czytelników szukających w słownikach takiego kromulnego słowa.”

O tym właśnie mówiłam. Zostaliście wykiwani przez piekielnego Smedry`ego.

„Alcatraz kontra Bibliotekarze” to oryginalna, zabawna powieść młodzieżowa, której największym atutem jest nietuzinkowy bohater. Brandon Sanderson po raz kolejny potwierdza swoje mistrzostwo w kreowaniu postaci. Polecam tę książkę z czystym sumieniem – dla młodych czytelników będzie doskonałym wstępem do twórczości autora cyklu o Ostatnim Imperium.

Na koniec mam dla was radę:

Nie zapraszajcie Smedry`ego do domu. Pourywa wam wszystkie klamki.