Monumentalna wizja, a przy tym tak bardzo odległa i obca, że ledwo mieści się w głowie. Nagroda Hugo za najlepszą powieść 1993 roku.
„Jak wyjaśnić? Jak opisać? Truchleje nawet wszechwiedzący narrator”.
Książka rozpoczyna się jak jedna z przygód doktora Indiany Jonesa przeniesiona w kosmiczne realia: grupa kosmicznych archeologów (archeoprogramistów z Królestwa Straumli) natrafia na prastare archiwum i, grzebiąc w nim, odnajduje antyczny artefakt, budząc w ten sposób potężnego „boga”, który pragnie odzyskać i utrzymać swe Dominium sprzed pięciu miliardów lat. Choć istnieją precedensy takich katastrof, opowieści o rasach, które spłonęły, bawiąc się ogniem, Perwersja Straumli sprawia wrażenie wyjątkowo potężnej: niezwykła moc przywróconej do życia Potęgi wkrótce zaczyna pochłaniać całe cywilizacje, zagrażając nawet innym „bogom”, superinteligentnym bytom z Transcendencji.
Nowo zrodzone zło czuje jednak, że w archiwum powinno być coś jeszcze, coś, co zostało wykradzione przez archeoprogramistów, kiedy ci zorientowali się, że to, co obudzili, może być ich zgubą. Potęga niszczy więc startującą z lądowiska fregatę, ale przegapia niezgrabny pojazd kontenerowy, którym ucieka rodzina naukowców. Arnie Olsndot wraz z żoną i dwójką dzieci (Johanną i Jefrim) lądują na nieznanej planecie, zamieszkanej przez rasę Szponów – inteligentnych, psopodobnych sfor, w których kilka osobników tworzy jedną spójną osobowość („Wędrowiec podszedł dwoje siebie do martwego żołnierza”). W kontenerze oprócz uciekinierów i dziesiątek zahibernowanych dzieci znajduje się coś, co Potęga bardzo chce odzyskać – całkiem możliwe, że są to wskazówki dotyczące sposobu jej pokonania… Na ratunek dzieciom rusza niewielka ekspedycja, a jej członkowie liczą na to, że odzyskają tajemnicę, która może ocalić resztę międzygwiezdnej cywilizacji. Tymczasem niektóre rasy, umiejętnie manipulowane przez Perwersję. zwracają się przeciw ludziom – Królestwo Straumli było wszak ludzką cywilizacją…
„Ogień nad Otchłanią” Vernora Vinge`a to monumentalna, epicka epopeja science fiction, której akcja rozgrywa się w bardzo odległej przyszłości, we wszechświecie zamieszkanym przez liczne rasy, połączone Siecią (nazywaną zresztą nie bez powodu „siecią miliona kłamstw”). Potencjał umysłu zależy tu od jego położenia w przestrzeni: Strefy Myśli pokrywają się z grubsza z rozkładem masy galaktyki. W Bezrozumnej Otchłani mogą funkcjonować tylko proste umysły i równie prosta technologia. Dalej na zewnątrz jest Wielka Powolność, gdzie zrodziła się ludzkość, „gdzie nie mogło istnieć ultraświatło, a cywilizacje rodziły się i umierały, nie wiedząc i pozostając nieznane”. Za Wielką Powolnością znajduje się Poza, gdzie od miliardów lat istniała w jakiejś postaci Znana Sieć. Zewnętrzne skraje należą do Transcendencji, reprezentowanej przez superinteligentne byty. Ten dziwny i niepojęty wszechświat zamieszkują równie dziwne rasy: wspomniane już Szpony, przypominające drzewka skrodniki, pochodzące od czegoś w rodzaju owada Vrinimi, dziwaczne kłonogi czy Aprahanti (wojownicze „motyle w kamaszach”). To właśnie ci obcy (z naszego punktu widzenia) są we wszechświecie Vinge`a dobrze zadomowieni, natomiast ludzkość to po prostu jakaś znajda – interesująca, ale nie wyjątkowa. Ludzie odgrywają zresztą w książce marginalną rolę (pomijając fatalny początkowy incydent). To z kolei sprawia, że wykreowany przez autora wszechświat jest niezwykle oryginalny i bardzo odmienny od naszych zwykłych wyobrażeń. Jego drobiazgowo przemyślana, dość skomplikowana konstrukcja wymaga od czytelnika skupienia, ale czas poświęcony lekturze Vinge wynagradza z nawiązką: dawno nie spotkałam się z tak nietuzinkową wizją przyszłości. Prawdziwy majstersztyk – polecam z przyjemnością.
Dodaj komentarz