Ekskluzywna akademia położona w odludnym zakątku Vermontu i morderca – tytułowy Nieodgadniony.
„Pewnego razu mała Dottie z Nowego Jorku przyjechała do Akademii Ellinghama i zginęła tam od uderzenia w głowę.
Innym razem przyjechał do Akademii aktor z Florydy i przekonał się, że suchy lód to nic dobrego.
Do trzech razy sztuka. Do Akademii przyjechała dziewczyna z Pittsburgha, z nadzieją, że zobaczy trupa.
Jej życzenie się spełniło”.
Bajecznie bogaty Albert Ellingham postanowił założyć wyjątkową szkołę dla szczególnie uzdolnionych dzieci – przyszłych geniuszy, myślicieli i racjonalizatorów. Tak powstała Akademia, pełna urokliwych budynków, tajnych przejść i zagadek uczelnia, w której nauka miała być prawdziwą zabawą.
„Wszędzie należało spełniać surowe kryteria, rozwiązywać testy, pisać wypracowania, mieć referencje, a nawet oddać krew albo zanucić kilka taktów ze znanego musicalu. Do szkoły Ellinghama wystarczyło zapukać. Zapukać do drzwi w określony sposób, którego nie podawano. Trzeba było po prostu się wpasować. Akademia szukała osób wyjątkowych. Wykazując się szczególnym talentem, można było zostać jedną z przyjmowanych corocznie pięćdziesięciu osób. Program obejmował tylko dwa lata – trzeci i czwarty rok liceum. Nie pobierano czesnego. Przyjęty uczył się za darmo. Ale najpierw musiał się dostać”.
Szkoła otworzyła swe podwoje w 1936 roku, a wkrótce potem ktoś uprowadził żonę i córkę właściciela, mordując przy okazji jedną z obiecujących uczennic, która znalazła sobie nieodpowiednie miejsce do czytania. Przed śmiercią Dottie próbowała jeszcze wykorzystać trzymany w ręku egzemplarz „Studium w szkarłacie” Doyle`a, by zostawić wskazówkę dla kogoś, kto być może ją zrozumie. Córki Ellinghama, Alice, nigdy nie odnaleziono. Zwłoki jego żony jezioro wyrzuciło na brzeg trzy tygodnie później. Ciało Dottie odnalazło się w płytkim grobie na polu. Po mordercy pozostał jedynie wierszowany list zagadka, który wkrótce spłonął w pożarze.
„Zabawa nie jest zbyt fajna, gdy człowiek nie wie, że się bawi”.
Mijają lata. Do Akademii Ellinghama przyjęta zostaje Stevie Bell, fanka powieści kryminalnych zajmująca się analizą przestępstw. Dziewczyna chce rozwikłać sprawę, z którą nie poradziło sobie FBI:
„Sam pomysł, aby ją podjąć, wydawał się niedorzeczny. Była nastolatką z Pittsburgha, a zbrodnię popełniono kilkadziesiąt lat temu. Rozwikłać ją próbowali wszyscy. Nie udało się to ani FBI, ani niezliczonym poważnym (i mniej poważnym) detektywom. Frapowała tysiące ludzi. Gdy sam Ellingham, geniusz, usiłował zgłębić, co się stało, poszukiwania go zabiły”.
Podczas gdy Stevie próbuje odnaleźć się w realiach nowej szkoły, z przeszłości powraca „sławny demon”, „upiornie szyderczy zbrodniarz” – Nieodgadniony. W ekskluzywnej Akademii Ellinghama ktoś znowu popełnia morderstwo.
„Nieodgadniony” Maureen Johnson to pierwsza część młodzieżowej kryminalnej trylogii. Choć akcja książki rozgrywa się współcześnie, całość utrzymana jest w klimacie klasycznych kryminałów, czemu służą bardzo liczne odwołania do twórczości klasyków gatunku, Agathy Christie i Arthura Conan Doyle`a, oraz dwutorowa narracja: równolegle poznajemy wydarzenia obecne i te z roku 1936 (przy czym mamy również wgląd w zapisy przesłuchań osób obecnych w rezydencji Ellinghama w dniu porwania). Młodym fanom Herkulesa Poirota i Sherlocka Holmesa spodoba się motyw śledztwa, ale miłośnicy powieści obyczajowych także znajdą tu coś dla siebie – w elitarnej Akademii toczy się codzienne, szkolne życie, a uczniowie zakwaterowani w domach o wyszukanych nazwach zaczerpniętych z kultury starożytnej (Minerwa, Jupiter, Kybele, Demeter…) uczą się, realizują projekty, imprezują, kochają i nienawidzą. Niestety, jako pierwsza z trzech części książka zatrzaskuje nam drzwi przed nosem w takim momencie, że szkoda słów, warto więc mieć pod ręką kolejny tom.
Dodaj komentarz