Kiedy myślimy, że wszystko już widzieliśmy, pojawia się ktoś taki jak Emily Carroll.
Pierwsza mój wzrok przyciągnęła okładka. Potem zachwyciła mnie jej faktura. Szczęka opadła mi jednak dopiero wtedy, gdy zajrzałam do środka. Emily Carroll posiada nie tylko własny, oryginalny styl. Jej historie są drobiazgowo przemyślane i precyzyjnie skonstruowane. Używając niewielu słów, kanadyjska autorka przekazuje maksimum emocji.
„Przez las” to pięć opowieści mrocznych, pięknych i przejmujących, zrodzonych z lęku przed ciemnością, który pojawia się, gdy gasimy światło. Znają ten lęk wszystkie dzieci, do których opowieści są adresowane, choć zaznaczyć muszę, że nie wszystkie będą na tę lekturę gotowe. Twórczość Emily Carroll ma swe źródło w mrocznych baśniach i opowiadaniach grozy Edgara Allana Poego – ukazuje świat tajemniczy, niebezpieczny i niepewny, wypełniony podejrzanymi cieniami oraz przerażającymi, często nienazwanymi istotami, czającymi się w mroku. Otwarte zakończenia historii pobudzają wyobraźnię, rodzą ten szczególny rodzaj niepokoju, który każe nam wpatrywać się w ciemność za oknem i na wszelki wypadek chować stopy pod kołdrą.
Osadzone w baśniowej konwencji opowieści ponownie zaczarowują pozbawiony wszelkiej magii i tajemnicy świat, wprowadzając do niego elementy folklorystyczne i magiczne, charakterystyczne dla kultury oralnej (nie bez powodu bohaterka jednej z historii wspomina matkę, która opowiadała jej o potworach). Nie stanowią skończonych historii, uporządkowanych logicznie fabuł – bliżej im do najstarszych ludzkich opowieści, wędrujących z ust do ust, z pokolenia na pokolenie, zmienianych, przekształcanych, operujących raczej nastrojem i rozbudzających wyobraźnię. Współczesny czytelnik, reprezentant stechnicyzowanej cywilizacji, będzie miał rzadką dziś okazję, by dotknąć niezwykłego i doświadczyć nieznanych mu emocji: niepewności, lęku, grozy i trwogi.
W naszej kulturze staramy się chronić dzieci przed ciemną stroną, cenzurując ich lektury i zachowując się tak, jakby Zło nie istniało (w uwspółcześnionych wersjach baśni o Czerwonym Kapturku wilk nie zjada babci – rezolutna staruszka chowa się przed nim w szafie). Próbujemy wyrugować z życia naszych pociech negatywne emocje, a w efekcie wychowujemy dzieci wydelikacone, kruche emocjonalne i kompletnie do życia nieprzygotowane. Walka z poważnymi problemami jest w życiu nieunikniona, a przeżywanie trudnych emocji uczy nas, jak sobie z nimi radzić. Mierzą się z nimi bohaterki opowieści, zarówno młode dziewczęta jak i dorosłe kobiety (jedynie w historii zatytułowanej „Jego twarz cała we krwi” bohaterem jest mężczyzna). Na tym polega terapeutyczny charakter baśni, które oswajają lęki i prowadzą ku dojrzałemu człowieczeństwu. Dzieciom chowanym pod kloszem, nienawykłym do konfrontowania się z trudnymi emocjami, lektura powieści graficznej Emily Carroll może spędzić sen z powiek – stąd moje zastrzeżenie, że nie wszystkie są na tę lekturę gotowe. W tym jednak leży największy jej walor, że pozwala przepracować lęki, które pojawiają się, gdy w pokoju gaśnie światło.
„Kiedy byłam mała, zawsze czytałam przed snem. Czytałam w świetle lampki przypiętej do zagłówka. W jasnym, białym świetle. Bardzo się bałam zgasić tę lampkę. A co, jeśli sięgnę tam… tuż poza krawędź łóżka i to COŚ, co tam czeka, ZŁAPIE MNIE i pociągnie w tę CIEMNOŚĆ?”
Kolejną zaletą komiksu Emily Carroll jest jego strona wizualna. Charakterystyczna, ograniczona właściwie do trzech barw kolorystyka tworzy niezwykły klimat, zaś rysunki i nietypowe, odręczne liternictwo przywodzą na myśl dziewiętnastowieczne opowieści grozy. Całość stanowi zachwycającą kompozycję – dawno nie widziałam czegoś tak oryginalnego, odrębnego, a jednocześnie przejmująco pięknego. Literacki debiut Emily Carroll z przyjemnością polecam starszym dzieciom i nastolatkom oraz dorosłym miłośnikom baśni. Będzie on dla was źródłem wielu niezwykłych przeżyć. Wydawnictwu Entliczek gratuluję natomiast wyśmienitej edycji.
Dodaj komentarz