„Bardzo lubię wszystkie zające” – „Tru” Barbary Kosmowskiej, czyli opowieść o emigrancie, naprawiaczu serc.
Nasz świat pełen jest podziałów i dyskryminacji. Czasem ważniejsze od tego, kim jesteś i co potrafisz, jest miejsce, w którym się urodziłeś. Miejsce, które sprawia, że od razu na starcie jesteś gorszy. Nie inaczej rzecz ma się w Lesie Wysokim.
Koniczyny Dolne to uboga dzielnica emigrantów. Jej mieszkańcy nie śmierdzą groszem, ale serca mają po właściwej stronie. Pani Zajęcza Warga samotnie wychowuje trójkę dzieci, pracując na dwa etaty w Leśnej Organizacji Porzuconych. Mimo to znajduje jeszcze czas, by chodzić na różne manifestacje, walcząc o prawa pokrzywdzonych. Mamę wspiera jak może pomysłowy Tru, który kocha wszystkie zające i bardzo przejmuje się ich losem – jego wynalazki zawsze służą innym: każdy z nich trochę zmienia świat na lepszy.
Jest jeszcze bogata część lasu, w której mieszkają Kolorowi i gdzie codziennie dowozi się tysiące luksusowych rzeczy.
„Kolorowi, a jest ich w mojej klasie tuzin, sami tak się nazwali. Ze względu na futra. Odkąd zapanował w lesie szał na sztuczne, pan Skok z naszej poczty codziennie odbiera i rozwozi paczki z zamówionymi na Allegro ciuchami. Każdy sezon otwiera nowa kolekcja.”
Ta odgórnie narzucona społeczna hierarchia sprawia, że każdego dnia odbywa się w lesie swoista segregacja: bogate dzieci przyjeżdżają do szkoły zajobusem, wyróżniają się modnymi strojami i drogimi gadżetami, a na przerwie zajadają się zajęczą tortillą, dowożoną na zamówienie. Znamy to? Ależ oczywiście.
Książkowy bohater mimo wszystko odniesie sukces i zostanie doceniony przez całą społeczność Wysokiego Lasu, jednak w prawdziwym życiu nie zawsze tak się dzieje. Podziały na zamożnych i biednych, lepszych i gorszych wciąż są przyczyną nierówności. O sukcesie nie zawsze decydują zdolności, bowiem nawet największy talent należy rozwijać, a do tego trzeba mieć odpowiednie warunki. Nie wszyscy dostają taką samą szansę na rozwijanie swoich zdolności. Wciąż widzimy wśród nas genialnych Janków Muzykantów, marzących o prostych skrzypcach i pozbawione słuchu dzieciaki bogatych rodziców, rzępolące niemiłosiernie na najdroższych instrumentach. Ciężko pracującym, zdolnym uczniom z ubogich rodzin przyjdzie rywalizować o miejsce na wymarzonych studiach z przeciętnymi kolegami, przygotowywanymi przez całe zastępy prywatnych korepetytorów. Często o wyniku tej rywalizacji przesądzą nie osiągnięcia, lecz prywatne znajomości bogatego tatusia lub po prostu odpowiednie nazwisko. W przypadku tytułowego bohatera ważną rolę odegrała mądra szkoła i takich właśnie mądrych szkół chciałabym na koniec wszystkim dzieciom życzyć:
„W naszej szkole nikt nie patrzy, z jakiej jesteś dzielnicy. Chodzi mi o to, że zarówno my, szaraki, jak i Kolorowi, dostajemy szóstki i jedynki. Nikt nie stawia ocen za kolor futra czy miejsce zamieszkania. Liczy się tylko to, co potrafisz.”
Dodaj komentarz