Dlaczego jest raczej coś niż nic, czyli Jim Holt na tropie zagadki istnienia.

„Bill Moyers spytał kiedyś w wywiadzie telewizyjnym pisarza Martina Amisa, jak jego zdaniem to się stało, że wszechświat nagle wyłonił się z nicości. Rzekłbym, że znajdujemy się co najmniej pięciu Einsteinów od odpowiedzi na to pytanie – odparł Amis. Jego szacunki wydają mi się właściwie. Zastanawiam się jednak, czy któryś z tej piątki Einsteinów jest może wśród nas. Co oczywiste, ja sam nawet nie zamierzam aspirować do zostania jednym z nich. Ale gdybym mógł znaleźć jednego lub może dwóch, a nawet trzech lub czterech, a potem ustawił ich w odpowiedniej kolejności… to by było dopiero wyzwanie.

A zatem postanowiłem się go podjąć”.

Poszukiwanie rozwiązania zagadki istnienia dało mi możliwość zapoznania się z najnowszymi teoriami naukowymi i w tym widzę, przynajmniej dla siebie, największą wartość książki. Choć wciąż nie znam pewnej, potwierdzonej naukowo odpowiedzi na pytanie, dlaczego jest raczej coś niż nic, spędzenie czasu w towarzystwie najwybitniejszych współczesnych umysłów było wyjątkowym czytelniczym przeżyciem – nawet jeśli czasami mózg mi się przegrzewał albo zrozumienie poruszanych kwestii wymagało ode mnie szybkiego podszkolenia się w temacie.

Wśród rozmówców Holta znajdują się wybitne osobistości ze świata nauki (filozofowie, teologowie, fizycy cząstek elementarnych, kosmologowie, mistycy, również jeden wybitny powieściopisarz amerykański), a prezentowane w książce teorie przyprawiają o zawrót głowy. Rosyjskiemu fizykowi Andriejowi Lindemu, twórcy teorii inflacji chaotycznej, Holt zadaje pytanie, czy nasz świat mógł stworzyć… haker. Z Adolfem Grünbaumem, prawdopodobnie najwybitniejszym żyjącym filozofem nauki, rozmawia o wynikających z religii uprzedzeniach, nieświadomie „wyssanych wraz z mlekiem matki”, które uniemożliwiają nam (zdaniem Wielkiego Negatywisty) empiryczne podejście do sprawy istnienia świata. Z kosmologicznym adwersarzem Grünbauma, chrześcijańskim filozofem Richardem Swinburnem, dyskutuje o hipotezie Boga (nauka zawsze sięga po najprostsze hipotezy, a najprostszą hipotezą wyjaśniającą „to wszystko” jest hipoteza zakładająca istnienie Boga). Najciekawiej jednak robi się wtedy, gdy Jim Holt przechodzi do kosmologii kwantowej, teorii strun i poszukiwań „teorii wszystkiego”, która umożliwiłaby powiązanie wszystkich siły natury „w jeden zgrabny matematyczny pakiet” . Niestety, obecnie nawet niezwykle pomysłowe dokonania takich kosmologów jak Stephen Hawking, Ed Tryon i Alex Vilenkin nie proponują satysfakcjonującego rozwiązania tajemnicy istnienia, dlatego Holt szuka odpowiedzi w hipotezie wielu światów, w matematycznych teoriach współczesnych platonistów, w koncepcji „bytu z bitu” (wizja wszechświata jako abstrakcyjnego programu), w doktrynie nazywanej panpsychizmem oraz w radykalnym aksjarchizmie (wszechświat zaistniał w odpowiedzi na etyczną potrzebę dobroci). Żaden z uczonych, z którymi Holt rozmawia, nie potrafił jednak, jego zdaniem, stworzyć kompletnej i przekonującej teorii ontologicznej.

„Jeśli prostota stanowi ostateczne wyjaśnienie wszystkich rzeczy, dostarcza również wytłumaczenia, dlaczego istniejący kosmos wydaje się tak rozczarowująco przeciętny: stanowi on bowiem nijaką mieszankę dobra i zła, piękna i brzydoty, przyczynowego uporządkowania i przypadkowego chaosu, jest niewyobrażalnie rozległy, a zarazem daleko mu do urzeczywistnienia pełni wszystkich możliwych bytów. Rzeczywistość nie jest nieskazitelną nicością, ani tętniącym od obfitości wszystkim. To po prostu kosmiczny zsyp”.

„Krótka historia niczego” Jima Holta porusza temat, który do najłatwiejszych nie należy – zwłaszcza dla takiego laika jak ja. Mimo to autor zadbał o przystępność wywodu. Wyjaśniając rozmaite teorie, często podpiera się też przykładami z literatury, z filmów, z muzyki, co znacznie ułatwia ich zrozumienie (np. gdy tłumaczy, na czym polega pronicościowy „argument odejmowania”, który ma wykazać, że absolutna pustka jest niemożliwością, odwołuje się do filmu „To wspaniałe życie”). Wartościowa książka i satysfakcjonująca lektura. Polecam.