„A znasz historię, jak nasza prababka Jadwiga poszła boso do szalonego Konrada z Mazowsza…”

Zanim sięgniecie po „Koronę śniegu i krwi” Elżbiety Cherezińskiej upewnijcie się dwa razy, czy nie macie czegoś ważnego do zrobienia – potem będzie już za późno.

Przygodę zaczynamy w maju 1253 roku, w wielkim obozie nad Wartą, podzielonym jak cały kraj. Książęta Starszej Polski, Przemysł i Bolesław, spędzają noc na modlitwach. Z nastaniem świtu Przemysł przekazuje władzę swemu bratu. To symboliczny początek walki o zjednoczenie potężnego niegdyś królestwa i zakończenie haniebnego Wielkiego Rozbicia. Po koronę spróbuje sięgnąć Przemysł II, pogrobowiec i podopieczny Bolesława, księcia Starszej Polski. Znane wydarzenia śledzimy z zapartym tchem, ponieważ nasza historia nigdy jeszcze nie była tak żywa (wybacz, Sienkiewiczu). Od książki Cherezińskiej nic nie było w stanie mnie oderwać.

„Fikcja historyczna potrafi wytworzyć w czytelniku solidarność z innymi istotami połączonymi z nim przemijalnością. Przeciw nicości, w oczekiwaniu na niepewną wieczność stworzyliśmy historię oraz jej atrakcyjniejszą i sugestywną wersję – powieść historyczną, aby doświadczyć, że to, co było, na chwilę znowu jest”.

(Ryszard Koziołek „Dobrze się myśli literaturą”)

W „Koronie śniegu i krwi” zachwycające są postacie: malownicze, zapadające w pamięć, charakterne. O samych Piastach wariatach można by pisać godzinami, a ich kłótnie, wojenki i podstępy stały się wręcz przysłowiowe („gdzie dwóch Piastów, tam wojna, a gdzie trzech, tam apokalipsa!”, „Nie daj Boże, zjazd piastowski!”, „Więcej niż dwoje Piastowiczów w jednym miejscu to zapowiedź wojny!”). Cherezińska doskonale pokazała ich awanturniczą, gwałtowną naturę. Nieobliczalny książę pomorski Mściwój to tłuścioch skory do gniewu i wypitki („Wino mi tak pomaga, Magister zapisał”), chociaż jest lojalny wobec Bolesława, który marzy o zjednoczeniu kraju. Nie ma jednak litości dla wrogów, nie grzeszy także manierami ani cierpliwością. Kiedy mieszczanie z Gdańska buntują się przeciw jego władzy, krwawo się z nimi rozprawia, a ponadto każe zniszczyć miejskie mury, pod którymi go trzymano.

„Wieczerzał w samym Gdańsku. Nie popuścił do końca. Przez otwarte okno chciał słyszeć stuk siekier tnących częstokół. Przy tych dźwiękach chciał tej nocy pić. Oczywiście nie był głupcem i otoczyć kazał dwór zdwojonym kordonem uzbrojonej po zęby straży, a w miasto wypuścił konnych pancernych.

– Woran! Kto, mówisz, chce się ze mną widzieć?

Giermek w przeciwieństwie do swego pana zachowywał spokój w każdych okolicznościach.

– Wysłannik margrabiego Konrada stoi u bram.

Mściwój poderwał się z ławy, rozlewając wino. Na szczęście nie na siebie, ale na siedzących obok druhów.

– U jakich, kurwa, bram? To jeszcze nie rozsiekali bram?”

Równie ciekawe są portrety kobiece: podstępna Mechtylda przywodzi na myśl lady Makbet, Lukardis i Rikissa z miejsca zdobywają naszą sympatię, ale to święta Kinga bije je wszystkie na głowę. Moim ulubieńcem został jednak poczciwy Jakub Świnka, który czasami słyszy głos Pana.

„- Jezusie Nazareński, od czego mam zacząć? – jęknął cicho.

– Od trzeciej po prawej – odpowiedział mu głęboki głos.

Jakub Świnka upadł na kolana, jak zawsze, kiedy miał szczęście usłyszeć odpowiedź.

– Dzięki ci, Zbawicielu. (…)

– Trzecia po prawej – mruknął i przystawił drabinę. Ale trzecia wnęka po prawej stronie była pusta. Poświecił do jej wnętrza. Nic. Kurz jedynie. Pytająco spojrzał na wiszący na wprost siebie krucyfiks.

– Wybacz mi, Panie! – Jakub Świnka uderzył się w czoło. – Po Twojej prawej, nie po mojej!”

Upadek chrześcijańskiego mocarstwa daje nadzieję ludziom Starszej Krwi, którzy próbują powrócić wraz ze swoimi pogańskimi bogami i wierzeniami. Wyznawczynie Matki Ziemi nie wierzą w męskie dynastie, które „zawsze głoszą pokój, gdy myślą o wojnie”:

„Gdy tylko dopuści się tych nowych do władzy, zawsze będzie to samo: prędzej czy później rządzić zacznie król i wojsko. A na czele staną mężczyźni, którzy wierzą tylko w miecz, ogień i krew. Od wieków to samo, siostro. Nic nowego. Świat nie potrafi się już zmienić”.

Władcy sąsiednich krajów cieszą się z Wielkiego Rozbicia i łakomym okiem patrzą na skłócone księstwa. Własne plany ma również potężny ród Zarembów, który skrzętnie skrywa tajemnicę swego pochodzenia. Brandenburczycy regularnie dają się Piastom we znaki, cisi ludzie krążą i szpiegują, trucizny są na porządku dziennym, córkami przyklepuje się nowe sojusze, a porwaniami wymusza oddanie ziemi. W świecie wykreowanym przez Cherezińską realizm miesza się z magią: herbowe zwierzęta ożywają, Jakub Świnka rozmawia z Panem, a dzieci Starszej Krwi widują Mokosz, Matkę Matek, w której orszaku wędrują z wiatru utkane Wiły, Wieszczyce o oczach widzących przyszłość, zmieniająca wygląd Dola, Narecznice, senne Południce i nieobliczalne Strzygi. Przeszłość Polski przedstawiona została tu w tak zachwycający, obrazowy sposób, że bledną przy niej stworzone w wyobraźni autora krainy z „Gry o tron”, a dynastia Piastów zostawia daleko w tyle wszystkich Targaryenów razem wziętych. Elżbieta Cherezińska dała nam powieść historyczną na miarę naszych czasów: epicką, niezwykle dynamiczną i filmową, intensywną, wypełnioną postaciami z krwi i kości, brutalną i wzniosłą, zabawną i przejmującą – taką, która nie usypia, lecz przeciwnie, nie pozwala zasnąć. Bierzcie i czytajcie, albowiem warto.