O gatkach Tutanchamona, zębach spod Waterloo i starożytnych wucetach. Między innymi.
Książka angielskiego historyka Grega Jennera ukazuje historię życia codziennego od czasów jaskini do globalnej wioski. Nie jest to poważna praca naukowa, raczej zbiór ciekawostek, „przegląd rozbrajających anegdotek historycznych”, jak to ujął autor. Dorosłego czytelnika na kolana nie powali, ale starszą młodzież może zainteresować – z trzech powodów.
Pierwszym z nich jest oryginalny pomysł, by przegląd codziennego życia przedstawić na przykładzie jednej doby, trzymając się porządku wydarzeń, jakie mogą nam się przytrafić w zwykły sobotni dzień. Od dźwięku budzika do chwiejnego powrotu do łóżka późną nocą (w końcu to weekend) przeżywamy dwadzieścia cztery godziny w różnych czasach i kulturach. Przewracamy przy tym oczami na myśl o dziwactwach przeszłości, ale też odkrywamy, że od wieków powtarzamy te same czynności: w postępowaniu jaskiniowców dostrzegamy echa własnych nawyków i krok po kroku śledzimy ich ewolucję.
„Dla większości z nas każdy dzień przebiega według ustalonych schematów, które rodzaj ludzki powtarza od tysięcy lat: wstajemy z łóżka, idziemy do toalety, jemy śniadanie, myjemy się, wybieramy strój, sprawdzamy, która godzina, komunikujemy się z innymi, jadamy wspólnie, pijemy coś, myjemy zęby, kładziemy się i nastawiamy budzik… Te codzienne czynności niosą w sobie opowieść pisaną przez setki pokoleń naszych przodków”.
Kolejną zaletą książki, zwłaszcza dla czytelnika nastoletniego, będzie przystępny – żeby nie powiedzieć „luzacki” – styl. Jenner pisze w sposób naturalny i niewymuszony, jakby siedział w pubie i opowiadał kumplom dowcipy (nie lekceważcie roli, jaką pełnią puby w życiu Brytyjczyka: gdyby je pozamykano, „nawet panująca monarchini poszłaby na Downing Street numer 10 z kuflem piwa w jednej ręce i kijem do krykieta w drugiej, gotowa rozbijać okna”). Ponadto autor zdradza wyraźne upodobanie do porównań, którymi często i gęsto ubarwia swoje opowieści: armia perska przypomina „najeżoną włóczniami stonogę napaloną na szybki podbój”, imperium sumeryjskie rozkłada macki „niczym mityczny kraken ćwiczący pilates przed telewizorem”, pory w naszym ciele nie są „niczym szyb wentylacyjny na Gwieździe Śmierci, w który byle Luke Skywalker mógł trafić protonową torpedą”, a przy peregrynacji Odyseusza „nawet niedorzeczny scenariusz serialu Lost wygląda jak haiku nabazgrane na barowej serwetce”. Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, książka napakowana jest humorem niczym Elżbieta I słodyczami (to akurat sama wymyśliłam). Warto też wspomnieć o rozkosznie figlarnych, kpiąco-żartobliwych tytułach podrozdziałów (Rzymskie rzycie, Warunki sanitarne w epoce kamienia łupanego, Ruch antyspłuczkowy, Zakazana szynka, Zapuszkować!, Twarde warunki miękkiego mydła, Spodnie kontratakują, Kocham na zawój!, T-shirt zwany pożądaniem). Specyficzny humor Jennera nie wszystkim jednak przypadnie do gustu. Sami oceńcie, jak wam to smakuje:
„Utrzymujemy higienę przez wzgląd na innych, wiedząc, że zostaniemy wykluczeni z grupy, jeżeli zaczniemy pachnieć jak kanał ściekowy. W końcu jeden siewca brudu wystarczy, by zakazić całą grupę. Małpy człekokształtne znane są też ze zwyczaju iskania się wzajemnie w poszukiwaniu niechcianych pasożytów – to część skomplikowanego procesu socjalizacji, który być może leży u podstaw rozwoju języka mówionego. Może to więc nie przypadek, że podkładem muzycznym wizyty u fryzjera często są sprawozdania z życia uczuciowego i planów na wakacje oraz szokujące opowieści na przykład o tym gościu z telewizji, co bzyknął jakąś pieśniarkę na tylnym siedzeniu taksówki… W dotyku innego człowieka musi być coś, co sprawia, że budzi się w nas gaduła”.
Na koniec zostawiłam sobie ciekawostki, których w książce rzeczywiście jest bez liku, przy czym znaczna część należy do kategorii raczej obrzydliwych, przywodzących na myśl „Gargantuę i Pantagruela” Rabelais`ego („Ktoś jest zacz, coś wszedł w s…acz”, itd.). Poczytamy więc o różnych sposobach podcierania zadka i powtarzającym się w historii motywie związanym z „potrzebą emisji bobka” („jak daleko należy wyrzucić kupsko, żeby przestać się nim przejmować”). Poznamy pełną kontrowersji historię ziemniaków i poziom warunków sanitarnych na przestrzeni dziejów. Dowiemy się, kto pierwszy wpadł na pomysł liczenia czasu (jedzenia łyżką, mycia zębów, noszenia majtek…), skąd wziął się termin „opera mydlana”, jakie zalety posiadają psy i koty, o czym nie wolno rozmawiać przy stole i dlaczego każda prohibicja jest z góry skazana na porażkę. Prześledzimy historię łyżeczki, widelca, serwetki, łóżka, ubioru i stomatologii. Wiarygodność tych sensacyjnych informacji gwarantować ma obszerna bibliografia, zamieszczona przed zaskakująco akademickim i poważnym (w kontekście całości) indeksem.
„Milion lat w jeden dzień” Grega Jennera – ze względu na lekki, nieco błazeński styl i trochę sensacyjny, plotkarski charakter przytaczanych ciekawostek – przypadnie do gustu młodzieży, zawsze ciekawej tych szczegółów, o których nauczyciele zazwyczaj nie mówią. Powiedzmy sobie szczerze: nie jest to wiedza potrzebna (chyba że chcemy popisać się w towarzystwie opowieścią o rzymskich łaźniach). Starszych czytelników nieustanne dowcipasy autora mogą po jakimś czasie znużyć – tej grupie polecam raczej „Krótką historię rzeczy codziennego użytku” Billa Brysona.
Dodaj komentarz