Ktoś zapytał mnie, jak zamierzam napisać recenzję tej książki. Najprościej byłoby tak:

„Narrator powieści, Henry Chinaski, pochodzi z Niemiec. W jego rodzinnym domu w Ardenach obecnie mieści się burdel. To najlepiej oddaje treść książki.”

Kuszące.

„KOBIETY. Podobają mi się jaskrawe barwy ich ubrań, podoba mi się ich chód. I to okrucieństwo dostrzeżone naraz na twarzy którejś z nich. I niemal czyste piękno na innej twarzy, tak bardzo, tak zniewalająco kobiecej. Mają nad nami przewagę: potrafią dokładniej wszystko obmyślić, są lepiej zorganizowane. Kiedy faceci oglądają mecze futbolowe, popijają piwo lub grają w kręgle, to one, kobiety, myślą o nas w skupieniu, uczą się mężczyzn i podejmują decyzje – czy nas zaakceptować, porzucić, wymienić, zabić czy po prostu opuścić.”

Narrator powieści, podstarzały pisarz Henry Chinaski, jest nieatrakcyjny, zaniedbany i chla codziennie tyle, co wielbłąd po przebyciu pustyni. Taśmowo puszcza pawie i zalicza kobiety („Każdą kobietę wyobrażałem sobie ze mną w łóżku”). Wpisując się w amerykańską debatę publiczną związaną z ruchem #Me Too można by powiedzieć, że Bukowski zbudował swoją powieść na samych stereotypach: mężczyźnie, choćby najbardziej rozlazłemu i odstręczającemu, należy się seks z każdą kobietą. Nie ma on oporów, by się tego domagać (chociaż czasem sam jest zdziwiony sukcesem). Nie ma wstydu i kompleksów. Wystarczy, że dzięki swoim wierszom jest znany. Kobieta natomiast musi być zadbana, piękna, zgrabna, pachnąca, inteligentna, ale uległa, dowcipna, zaradna, samodzielna, ale zależna od jego widzimisię, najlepiej ubrana w sukienkę i szpilki (pal licho jej kręgosłup). Niestety, Chinaskiemu trafiają się na ogół “mało wartościowe”. Nie wiadomo, śmiać się czy płakać.

Nie wiadomo też, jak ocenić powieść Bukowskiego. Daremnie szukałam w niej głębszego sensu. Ekshibicjonistyczna szczerość narratora to trochę za mało, jeśli nie wiadomo, czemu ma ona służyć. Doceniam autentyzm, nawet gdy odsłania on wyłącznie męski prymitywizm. Po kilkudziesięciu stronach staje się to jednak monotonne i najzwyczajniej w świecie nużące. Podobnie z wulgaryzmami, które – nadużywane – przestają spełniać swoją funkcję.

W równie bezceremonialny sposób Bukowski charakteryzuje postaci: „Harry był wydawcą małego pisemka o nazwie Riposta. Jego żona nosiła długie przezroczyste sukienki, pokazywała facetom swoje majtki i chodziła boso”. Znamienne, że prześwitujące przez sukienkę majtki, tak prowokujące facetów, są godne odnotowania w czasach, gdy zdecydowana większość mężczyzn nie ma oporów przed łażeniem publicznie w samych gatkach. Inny przykład: “Była przy kości, ale nie tłusta. Miała duże uda, wielkie dupsko i długie, proste włosy”. Równie bezlitosny jest bohater Bukowskiego, Chinaski, który nie lubi po prostu nikogo:

„Wszędzie tłumy ludzi. Moim ulubionym dniem tygodnia jest poniedziałek. Wszyscy idą z powrotem do roboty i nie muszę na nich patrzeć. (…) Nie znam nikogo z tych ludzi. Nic mnie nie obchodzą. Nie lubię Nowego Jorku. Nie lubię Hollywood. Nie lubię muzyki rockowej. Niczego nie lubię. Może to ze strachu.”

Seks i alkohol to dla bohatera najlepsze remedia na wszystko („Rosjanie wiedzą to i owo”). Zagłuszają lęk przed życiem, przed ludźmi, przed śmiercią.

„Wszędzie panuje chaos. Ludzie po prostu rzucają się na wszystko w zasięgu ręki: komunizm, zdrową żywność, zen, surfing, balet, hipnozę, terapię grupową, orgie, rowery, zioła, katolicyzm, podnoszenie ciężarów, podróże, ucieczkę od rzeczywistości, wegetarianizm, Indie, malarstwo, rzeźbę, pisanie, komponowanie, dyrygenturę, wyprawy z plecakiem, jogę, kopulację, hazard, alkoholizm, wędrówki bez celu, mrożony jogurt, Beethovena, Bacha, Buddę, Chrystusa, transcendentalną medytację, heroinę, sok z marchwi, próby samobójstwa, szyte na miarę garnitury, podróże odrzutowcem do Nowego Jorku, dokądkolwiek… Te fascynacje zmieniają się nieustannie, mijają, ulatują bez śladu. Ludzie po prostu muszą znaleźć sobie jakieś zajęcia w oczekiwaniu na śmierć. To chyba dobrze, że istnieje jakiś wybór.”

Niewesoła to konstatacja, choć znana nam już co najmniej od średniowiecza. Narrator Bukowskiego żyje tym, co przyniesie mu dzień, zadowalając się najprostszymi rozrywkami. W końcu jakie ma znaczenie, co wybierzemy? Miłość jest nieosiągalna, a finał nieunikniony – taki sam dla wszystkich.