Zsyłka na Syberię („na białe niedźwiedzie”) była jedną z wielu form represji stosowanych przez władze carskie wobec Polaków w okresie zaborów.
Władcy Rosji chętnie wrócili do tego sprawdzonego „sposobu” w roku 1939 – po tym, jak 17 września wbili Polsce nóż w plecy.
„W lutym 1940 roku władze ZSRR zaczęły przesiedlać Polaków i inne nacje w głąb Rosji. Ludzie podróżowali całymi rodzinami przez wiele dni, w chłodzie, często bez wody i jedzenia. Na dalekiej Syberii czekał ich surowy klimat, praca ponad siły, głód i skromna, zimna izba, która od tej chwili miała być ich domem. Większość z nich nigdy nie wróciła do Polski.”
Mała Chmurka opuszcza Polskę z mamą, babcią, ciotką i z wielkanocnym szklanym jajem w kieszeni. Lalkę wyrywa jej z ręki sowiecki żołnierz. Jajko ocaleje jako jedyna pamiątka po rodzinnej hucie szkła „Niemen”. Niemen, bo powstała nad rzeką Niemen. W Polsce. Ale dziś to tereny Białorusi.
„No i Rosjanie wyrzucili nas z domu i zabrali hutę, a potem jeszcze za karę za to, że podobno byliśmy krwiopijcami ludu robotniczego, wysłali nas tu na mocy paragrafu pięćdziesiątego drugiego. Nawet ciebie uznali za wroga tego ludu, któremu dawaliśmy pracę, chociaż miałaś dopiero trzy lata.”
Nieszczęsne kobiety zdane są tylko na siebie: ich mężczyźni przepadli w okupowanym kraju. Dziadek i jego brat zginęli w łagrach. Ojciec, walczący w Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, został zamordowany przez Rosjan. Ale tyle cierpień nie nasyciło jeszcze okrucieństwa agresorów: chcieli ukarać również pozostałych przy życiu członków rodziny. Kobiety skazano na dwadzieścia pięć lat zesłania do tajgi syberyjskiej nad rzeką Jenisej niedaleko Krasnojarska.
„Jechałyśmy dwa tygodnie. (…) Dawali nam raz dziennie wodnistą zupę z wiadra i wrzątek na przystanku. Wtedy otwierali wagon. Jechaliśmy w zamkniętym. – Babcia zapatrzyła się w okno niewidzącym spojrzeniem. – Przyjechaliśmy tu jako przestępcy.”
Swojej historii Chmurka nie pamięta. Ale pozostałe kobiety nie potrafią zapomnieć. Dzielą życie na PRZEDTEM i teraz. Z niedowierzaniem oglądają swoje spracowane ręce i odbicie postarzałych twarzy w lustrze wody. Życie na Syberii jest bardzo ciężkie, chłodne i głodne. I niebezpieczne. Pewnego dnia śnieżna burza zabiera Chmurce mamę. Dziewczynce zostanie po niej tylko wypchany trocinami miś i gałgankowa lalka Prymula. Bo mama miała na imię Pryma.
Czasem niepamięć jest błogosławieństwem. Jedynie dziecko ma szansę zaadaptować się w tym nowym, okrutnym świecie. Szybko przyswaja sobie obcy język, wszystko jest dla niej nowe i ciekawe. Nie pamięta dobrobytu, łatwiej więc znosi ciężkie warunki. Jej przewodnikami po tym nowym, egzotycznym świecie są dzieci sąsiadów, z którymi chodzi na dzikie maliny, bawi się w pogrzeb, łowi rybki w gacie i robi krową katki.
Z tymi sąsiadami to bywa wesoło. Pewnego dnia wychodzą z domu napuszeni jak pawie, wszyscy wystrojeni w różową flanelę. Flanela to – obok medalu – nagroda uznania dla sąsiadki za urodzenie ósmego dziecka. Oj, dba Rosja o swój lud… . Kiedy Niemcy oblegają Stalingrad, nawet z tych zapyziałych nędznych domów pośrodku niczego zabierane są psy i koty – na kołnierze dla dzielnych żołnierzy na froncie. Przezorny Król Katafiej Katafiejewicz, blisko spokrewniony z dzikim żbikiem, wyprowadza się do tajgi z kilkudniowym wyprzedzeniem i wraca jak gdyby nigdy nic dwa dni po łapance, dowodząc tym samym, że koty niepozbawione są szóstego zmysłu.
Gdy Chmurka wraz z rodziną wraca do Polski, żal jej opuszczać znajomych i Katafieja. W nowym, obcym dla niej kraju nie potrafi się odnaleźć. Dom to już nie Polska.
„Najchętniej wróciłaby na Syberię. Tęskniła za Katafiejem Katafiejewiczem. Każda wiosna i zima zaczynały się od rozważań, czy już poszedł w tajgę na spotkanie przygody i dzikich braci, czy właśnie wrócił grzać się w cieple pieca i samą swoją groźną obecnością odganiać szczury. Zastanawiała się, co też porabiają Ilia, Krzywa Natka i Wasyl. Kiedy zamykała oczy, widziała bezkresne pejzaże syberyjskie.”
Lektura kończy się w sposób zaskakujący. Z czarno – białej fotografii spogląda nam prosto w oczy poważna dziewczynka. Na zdjęciu obok jest już dojrzałą kobietą. Wpatruję się uporczywie w jej smutną twarz, próbując odczytać malujące się na niej uczucia.
„Nazywam się Anna Szwykowska- Michalska i byłam kiedyś tą małą Chmurką… .”
Jestem wdzięczna pani Dorocie Combrzyńskiej – Nogali za zachowanie oraz unieśmiertelnienie tej wzruszającej postaci na kartkach książki. Opowiedzianą z punktu widzenia dziewczynki historię czyta się z uśmiechem, choć jest to uśmiech podszyty smutkiem. Wiemy, jakie wydarzenia i jakie dramaty ma w tle. Inaczej „Syberyjskie przygody Chmurki” odczytają dzieci: zachwycą się z pewnością pięknymi ilustracjami Macieja Szymanowicza i zadziwią egzotycznym światem oraz jeszcze bardziej egzotycznymi zabawami syberyjskich rówieśników. Czytajmy więc książkę pani Doroty i polecajmy ją innym. Pamiętajmy o Chmurce.
Dodaj komentarz