„Cień wiatru” to pierwsza z cyklu powieści składających się na serię o Cmentarzu Zapomnianych Książek.

Wielokrotnie nagradzany światowy megabestseller, posiadający więcej zalet niż jakiś rasowy koń wyścigowy, mnie urzekł opisami Barcelony i pewnym drugoplanowym bohaterem, którego z przyjemnością powitałam ponownie, odświeżając sobie lekturę po latach. Panie i panowie, przed wami Fermin Romero de Torres – szpieg, żebrak, pracownik księgarni i mistrz kwiecistych oracji.

Nie ma chyba takiego tematu, na który Fermin Romero de Torres nie miałby wyrobionej opinii. A że prawdziwy z niego gaduła, peroruje niemal bez przerwy, racząc wszystkich wokół swoimi spostrzeżeniami.

O naturze człowieka i społeczeństw:

„Człowiek, jak każda małpa, jest zwierzęciem społecznym, a społeczeństwo rządzi się kumoterstwem, nepotyzmem, lewizną i plotkarstwem, uznając je za podstawowe normy postępowania etycznego.”

O instytucjach:

„Armia, małżeństwo, kościół i bank: oto czterech jeźdźców Apokalipsy. Tak, tak, śmiej się pan.”

O telewizji:

„Telewizja, mój kolego, to antychryst i ośmielam się twierdzić, że wystarczą trzy lub cztery pokolenia, a ludzie nie będą wiedzieć, jak się samemu bąka puszcza, człowiek wróci do jaskiń, do średniowiecznego barbarzyństwa i do stanu zidiocenia, z którego pierwotniak pantofelek wyrósł już w okresie plejstocenu.”

O przyszłości świata:

„Ten świat nie zginie od bomby atomowej, jak prorokują gazety, ale umrze ze śmiechu, ze strywializowania, z obracania wszystkiego w żart, na domiar złego w kiepski żart.”

O kobietach:

„Serce niewiasty to labirynt subtelności, stanowiący wyzwanie dla szulerskiego umysłu prostackiego samca.”

O rodzinie:

„Małżeństwo i rodzina są tylko i wyłącznie tym, co sami z nich czynimy. Bo inaczej stają się szopką hipokryzji. Rupieciarnią i gołosłowiem. Ale jeśli jest w tym prawdziwa miłość, o której się nie gada i nie rozgłasza na wszystkie strony świata, którą czuć i którą się okazuje… .”

O zalotach:

„Zaloty są jak tango: czysty absurd i same esy – floresy.”

O przeznaczeniu:

„Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką lub sprzedawcą losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć.”

Fermin posiada również zdecydowane poglądy polityczne, o czym świadczą między innymi blizny na jego ciele – ślady przebytych tortur. Wygadany i inteligentny, potrafi ośmieszyć rozmówcę celnym komentarzem lub umiejętnie sprowokować go do tego, by ośmieszył się sam.

„- O ile mi wiadomo, cierpi niezmiennie na prostatę, od momentu, kiedy udławił się pestką owocu głogu, w wyniku czego mocz oddaje jedynie wtedy, gdy nuci mu się Międzynarodówkę – rzucił od niechcenia Fermin.

– Faszystowska propaganda – wyjaśnił taksówkarz z jeszcze większym oddaniem. – Towarzysz Stalin szcza jak nikt. Niejedna rzeka z Wołgą na czele życzyłaby sobie takiego dopływu.”

Ma też Fermin swoją nemezis, prześladującego go od lat psychopatę – inspektora Fumero. Przed wpływowym zwyrodnialcem chronią chuderlawego przyjaciela właściciele księgarenki: Sempere i jego syn, Daniel. To właśnie Daniel jest narratorem powieści. Poznajemy go w chwili, gdy jako chłopiec udaje się wraz z ojcem do niezwykłego miejsca nazywanego Cmentarzem Zapomnianych Książek, aby wybrać sobie jedną jedyną książkę, którą ocali od zapomnienia. Daniel wybiera Cień wiatru Juliana Caraxa – i od tej chwili oddaje się obsesyjnym poszukiwaniom informacji o tajemniczym autorze. Życie młodego Sempere zaczyna się niebezpiecznie splatać z gotycką historią autora powieści. W obu przypadkach niebagatelną rolę odgrywa nieszczęśliwa miłość.

Porywająca jest fabuła książki: urzekająca, tajemnicza, przetykana nastrojowymi opisami oraz momentami grozy, chwilami zabawna, chwilami gorzka, ale niezmiennie zaskakująca czytelnika. Idealnym jej dopełnieniem jest styl: kwiecisty, bogaty, żywy, zachwycający porównaniami i metaforami (W chaosie potyczki z anarchistami Duran wypadł z okna mansardowego na piątym piętrze, roztrzaskując się o bruk w czerwony goździk wnętrzności.)

I na koniec Barcelona – ta z lat 40. i 50. XX wieku – odmalowana na kartach powieści tak sugestywnie, jakby była królową, której autor składa hołd. Królową po przejściach, ze śladami zaledwie dawnej świetności, nadal jednak urzekającą, tajemniczą, niepowtarzalną. To dzięki Zafonowi także i my, czytelnicy „Cienia wiatru”, pokochaliśmy tę Barcelonę z kart książki oraz z fotografii Francesca Catala – Roca.