Czy można sobie wybrać religię i Boga, kierując się własnymi potrzebami i upodobaniami? Ryzykowne pytanie.
Oto książka, która przeczołgała mnie przez Amerykę Południową jak żadna inna. Nic w tym dziwnego, skoro jej bohaterem jest prawdziwy człowiek z żelaza – Piotr Chmieliński.
Bohaterem tej pasjonującej historii jest nietuzinkowy człowiek, który poświęcił swoje życie zabójczej obsesji: poszukiwaniom zaginionego amazońskiego miasta.
„Rio Anaconda” to książka wyjątkowa, wyróżniająca się na tle literatury podróżniczej nastrojem tajemnicy i niesamowitości.
Pani Dorota Sumińska ma dar opowiadania. Sięgnęłam po jej książkę mniej więcej w połowie dnia, mając przed sobą jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Nie oderwałam się już.
Przepięknie wydana. Długo gładziłam okładkę, zanim w końcu zajrzałam do środka. A tam – trudno uwierzyć – jeszcze piękniej.
Bierzemy jednego młodego Polaka, przeciętnego, czyli takiego, który groszem nie śmierdzi, dajemy mu prawdziwie ułańską fantazję oraz marzenia na kieszeń dzianego biznesmena, a potem czekamy, aż uruchomi się słynna polska zaradność.
Kiedy byliśmy mali, uwielbialiśmy wszelkiego rodzaju kryjówki.
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑