„Ziemi wcale nie potrzeba nowych kontynentów. Trzeba jej tylko nowych ludzi”.
Juliusz Verne „20000 mil podmorskiej żeglugi”
Rick Riordan zdobył popularność serią powieści o młodym herosie Percym Jacksonie. Kolejne cykle, inspirowane mitologiami z całego świata, ugruntowały jego pozycję jednego z najlepszych współczesnych twórców literatury dla młodzieży. Najbliższa mojemu sercu jest trylogia „Kroniki rodu Kane”, ponieważ od dzieciństwa pasjonuję się wierzeniami starożytnego Egiptu. W swej najnowszej wydanej w Polsce powieści Riordan odchodzi jednak od charakterystycznej dla jego książek tematyki mitologicznej, a inspirację odnajduje w klasycznej literaturze.
„Dzień końca świata zaczyna się jak każdy inny dzień. Człowiek zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że wszystko wokół za chwilę rozpadnie się na milion dymiących kawałków okropności – a potem jest już za późno”.
W południowej Kalifornii znajduje się elitarna Akademia Hardinga i Pencrofta, kształcąca przyszłych oceanografów, biologów morskich i dowódców marynarki wojennej. To pięcioletnia szkoła średnia, w której uczniów przydziela się do jednego z czterech domów na podstawie testów umiejętności. Dom Delfina specjalizuje się w komunikacji, eksploracji, kryptografii i w kontrwywiadzie, Dom Rekina zajmuje się dowodzeniem, walką, systemami uzbrojenia i logistyką, Dom Orki medycyną, psychologią, edukacją, biologią morza i pamięcią wspólnotową, a Dom Ośmiornicy inżynierią, mechaniką stosowaną, innowacjami i systemami obronnymi. Systemy obronne Akademii Hardinga i Pencrofta rzeczywiście są zaskakująco imponujące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że mówimy nie o tajnej bazie CIA, lecz o szkole średniej, której jedynym wrogiem jest konkurencyjny Instytut Landa. Do Akademii HP nie trafia byle kto i tylko najwytrwalsi dają radę ukończyć naukę. Nastoletnia Ana Dakkar i jej starszy brat Dev miejsce w szkole mają zapewnione: dwa lata wcześniej ich rodzice, absolwenci Akademii, zginęli podczas wykonywania tajnej misji.
Akcja książki rozpoczyna się w chwili, gdy pierwszoklasiści, w tym nasza główna bohaterka Ana Dakkar, szykują się do wypłynięcia na egzamin końcowy. W drodze do portu, gdzie czeka czterdziestometrowy jacht szkolny „Waruna”, są świadkami ataku na Akademię Hardinga i Pencrofta. Potraktowana torpedami szkoła dosłownie znika z powierzchni ziemi. Dwadzieścioro przerażonych uczniów pierwszej klasy pod opieką chorego na raka nauczyciela Hewetta wkrótce staje się celem pościgu. Kto zaatakował szkołę? Dlaczego przeżycie Any Dakkar jest dla Hewetta priorytetem? Jaka jest prawdziwa misja Akademii Hardinga i Pencrofta? I co ma z tym wspólnego kapitan Nemo, bohater książek Juliusza Verne`a, które każdy uczeń Akademii obowiązkowo musiał przeczytać?
„Córka Głębin” to znakomita powieść przygodowa, zgrabnie łącząca współczesność ze staroświeckim urokiem klasycznych powieści Verne`a. Liczne zwroty akcji, śmiertelnie niebezpieczna misja, technologia mogąca zmienić oblicze świata, niezwykłe wynalazki i równie niezwykłe umiejętności wychowanków elitarnej Akademii zapewniają młodym czytelnikom rozrywkę na wysokim poziomie – a to jeszcze nie wszystko. Bohaterowie pochodzą z całego świata, ale różni ich nie tylko pochodzenie: Ester na przykład ma autyzm i nie rozstaje się ze swoim „terapeutycznym” psem. Choć pierwszoklasistom zdarzają się chwile słabości (czasem bywają najnormalniej w świecie przerażeni), potrafią ze sobą współpracować, maksymalnie wykorzystując specyficzne umiejętności każdego członka załogi. Ten piękny przykład współpracy ponad podziałami pokazuje, ile jako ludzkość moglibyśmy osiągnąć, gdybyśmy połączyli siły. W „Córce Głębin” Ricka Riordana znajdziemy nie tylko wielokulturową załogę, ale też miłość do natury, jednoznaczne potępienie kolonializmu i krytykę międzynarodowych korporacji, które nie cofną się przed niczym, by zachować monopolistyczne miejsce na rynku. Bohaterowie Riordana pokazują, że można żyć inaczej: w harmonii ze światem i ze wszystkimi mieszkańcami Ziemi. To piękne przesłanie.
Dodaj komentarz