Bez majtek, bez praw i bez karty bibliotecznej – oto życie kobiety w XIX wieku.

„Niedyskretnik” to dowcipny przewodnik po czasach wiktoriańskich, mający uleczyć czytelniczki z romantycznych ciągot do jedwabnych sukni, sal balowych i ciemnookiego Heathcliffa na tle wrzosowiska. W tym celu autorka, Therese Oneill, zabiera nas z komfortowych warunków prosto na dziewiętnastowieczną ulicę, gdzie od razu toniemy w błocie po kostki i tracimy przytomność pod wpływem niewysłowionego smrodu. Gdybyśmy wiedziały, jakie jeszcze atrakcje czekają nas podczas tej wycieczki, pewnie wolałybyśmy przeleżeć ją w tym chlewie. Jednak autorka cuci nas bezceremonialnym strzałem z liścia: Wstawaj, królewno! Popraw koronę i do roboty.

Na początek musimy wtopić się w tłum za pomocą odpowiedniej garderoby. Stoimy w przeraźliwie zimnej sypialni, w bezpiecznej odległości od nocnika z siuśkami, a nasza przewodniczka podaje nam kolejne elementy stroju – wszystkie obowiązkowe… i wszystkie bez kroku (co poniekąd tłumaczy popularność kankana w Moulin Rouge, ale nie poprawia nam samopoczucia). Halka jeszcze ujdzie, podobnie jak pończochy, mimo że są zrobione na drutach. Gorzej z pantalonami, których nogawki nie łączą się w górnej części. Gorset to już prawdziwe narzędzie tortur. Aby ukryć fiszbiny, narzucamy dodatkowo luźną koszulkę, a następnie dajemy się zamknąć w klatce, czyli w krynolinie. Pomoże ona utrzymać całe metry ciężkiej wełnianej tkaniny, z której uszyto suknię. Teraz jeszcze tylko jedna półhalka (albo i sześć), wspomniana pierońsko ciężka suknia, obłędnie uciskające buty i jesteśmy gotowe. I znowu leżymy. Dwadzieścia kilogramów garderoby to spore obciążenie, ale ta przeklęta krynolina wymaga chyba jakiegoś wiktoriańskiego kursu prawa jazdy.

Po tym, jak Therese Oneill przeczołga nas – w gorsecie i w krynolinie, ale bez majtek – przez dziewiętnasty wiek, będziemy wiedziały, jak umiejętnie ukryć swój wstyd, jak unikać zdradliwych kąpieli, jak korzystać z toalety, jak miesiączkować, by uniknąć suchot i histerii, jak dbać o urodę, jak zachowywać się w miejscach publicznych, jak milcząco wprosić się do jego serca oraz jak być doskonałą żoną i właściwie prowadzić dom. Z dobrymi radami pośpieszą … mężczyźni, prawdziwi specjaliści w kobiecych sprawach. Jeśli chodzi o bombardowanie płci niewieściej nieśmiertelnymi prawdami, na żadnego pisarza nie można liczyć tak jak na Orsona Squire`a Fowlera, „frenologa” (cokolwiek to znaczy). Oddajmy mu na chwilę głos:

„Jakiż piekący byłby to wstyd, gdyby dane nam przez Boga słońce, powietrze, ziemia, owoce, zboża i wszelkie inne dobra, z jakich człowiek może korzystać, marnowały się tylko dlatego, że wy, darmozjady, jesteście zbyt leniwi, żeby łączyć się w stadła małżeńskie i zbyt skąpi, żeby się rozmnażać, choć pałacie żądzą! Klątwy i przekleństwa wydają się dla was zbyt łaskawe.”

Fowlerowi dzielnie towarzyszy Melville C. Keith, autor „Osobistego doradcy młodej damy” (1890), który przekonuje niewiasty, że ważniejsza od uśmiechu na ich twarzach jest punktualnie podana pieczeń:

„Nadmierna poufałość obniża wartość dziewczyny nawet w oczach jej ukochanego i kładzie podwaliny pod przyszłą zazdrość, a może i morderstwo.”

Jest tylko jedna dopuszczalna reakcja na widok ukochanego, na którą łaskawie pozwala nam pan Fowler:

„Wszystkie kobiety w towarzystwie ukochanego zawsze wypinają pierś do przodu, w jego kierunku, tak żeby, kiedy suknia jest głęboko wycięta, wyeksponować górną część biustu. Kawalerowie, ten znak mówi wam niechybnie, że wasza panna was kocha, zaś jego brak, że tak nie jest.”

Jedna mała uwaga: wzmiankowany biust powinien być sprężysty, jędrny i pulchny, „nieco przypominający ananas”. Oklapłe piersi zwiastują bowiem oklapłą duszę. Podobnie jak oklapły i zaniedbany wygląd. Mężczyzna poślubił wszak elegancką i pełną wdzięku dziewczynę, dlatego ma prawo czuć się oszukany, gdy jej piersi zaczynają wyglądać „jak dwie pomarańcze poniewierające się na dnie świątecznej skarpety”. To usprawiedliwia wszystko, zwłaszcza niewierność małżeńską.

„Żal biednego męża. Wraca z pola i co czeka na niego w domu? Politowania godna namiastka żony. To prawda, że stół ugina się pod jedzeniem, krowy są wydojone, przegroda dla świń oczyszczona z gnoju, owoce przetworzone, siódemka dzieci wykąpana – ale spójrz na siebie. To, że musiałaś wcześniej zaszlachtować świniaka, nie daje ci usprawiedliwienia, żeby tak wyglądać, kochanie.”

Życie w XIX wieku było ciężkie i niebezpieczne, naznaczone brudem, smrodem, potwornymi warunkami sanitarnymi, a dla kobiet dodatkowo utrudnione przez wszechobecne konwenanse i całkowite uzależnienie od mężczyzn. Wizerunek kobiet spętanych skostniałymi obyczajami społecznymi znajdziemy także w powieści Joyce Carol Oates „Przeklęci”. Tam również wspomina się o tym, że jedyną ucieczką z tej frustrującej sytuacji była dla kobiet histeria, która w niepisanym prawie obowiązującym w tamtych czasach stanowiła „lukę dla niewiast oskarżonych o nieustanne użalanie się nad sobą”:

„Histeria była idealnym rodzajem szaleństwa. Nie pozostawiała żadnej permanentnej skazy. Z histerii można się było wyleczyć – należało tylko zafundować sobie długi, przyjemny odpoczynek od codziennego znoju. (…) Histeria występowała w głównej mierze u kobiet młodych i bogatych. Nie były przepracowane, ale ich życie też było bezcelową mordęgą. Chyba że naprawdę rajcowało je dzierganie frywolitek”.

Jednak nie wszystkie kobiety wybierały tę drogę. Niektóre, jak jedna z bohaterek „Przeklętych”, próbowały zrzucić protekcjonalne więzy. Walczyły o swoje prawa, napierając na mury, które je więziły.

„I to właśnie dzięki temu i ty, i ja możemy nosić majtki. I kandydować na urząd prezydenta. I rozwodzić się z mężczyznami, którzy nas krzywdzą. I wykonywać taką pracę, jaką chcemy albo jaką musimy wykonywać, aby nasze życie było takie, jak sobie wymarzyłyśmy.”

Warto sięgnąć po „Niedyskretnik” Therese Oneill, chociażby po to, by uzmysłowić sobie, jak ciężka była sytuacja kobiet w nie tak odległych przecież czasach i jak luksusowo wygląda na tle dziewiętnastego wieku nasze dzisiejsze życie. Ogromne poczucie humoru autorki sprawi, że będzie to lektura przyjemna, choć pełna przerażających faktów.