„Masz dar wzbudzania w ludziach entuzjazmu, Lipwig”.

Dla Moista von Lipwiga, byłego oszusta, a obecnie wzorowego obywatela, życie straciło cały urok, odkąd zabrakło w nim wyzwań. Po tym, jak zmierzył się z Reacherem Giltem i postawił dogorywający Urząd Pocztowy Ankh-Morpork na nogi („Piekło pocztowe”), przyszło mu wieść egzystencję tak nudną, że dla rozrywki włamuje się do własnego biura. Na szczęście w najsłynniejszym mieście na Dysku podupadających, przeżartych korupcją instytucji nie brakuje i Vetinari po raz kolejny postanawia wykorzystać talenty genialnego oszusta, by wskrzesić Bank i Królewską Mennicę.

„- Czeka pana, panie Lipwig, życie pełne spokojnego zadowolenia, społecznego szacunku i oczywiście, kiedy czas się dopełni, emerytura. Że nie wspomnę o dumnym, złoconym łańcuchu.

Moist skrzywił się boleśnie.

– A jeśli nie zrobię tego, czego pan żąda?

– Hmm? Och, źle mnie pan zrozumiał, panie Lipwig. To właśnie pana czeka, jeśli odrzuci pan moją propozycję. Jeśli pan ją przyjmie, tylko spryt zdoła pana ocalić przed potężnymi i niebezpiecznymi wrogami, a każdy dzień przyniesie nowe wyzwania. Ktoś może nawet próbować pana zabić”.

Fabuła nie jest już tak spektakularna i nie galopuje niczym Borys w „Piekle pocztowym”, bowiem świat finansjery załatwia swe ciemne interesy bardziej dyskretnie: gdy wyprowadza się z królewskiego banku złoto, by pokrywać koszty własnego luksusowego życia, raczej unika się rozgłosu. Dzięki niestrudzonej pannie Dearheart pojawia się za to cała armia starożytnych golemów, a to robi wrażenie nie tylko na mieszkańcach Ankh-Morpork, ale również – a może przede wszystkim – na ich sąsiadach:

„W blacie stołu tkwił wbity wielki topór. Moist zauważył, że siła uderzenia rozszczepiła drewno. Było jasne, że topór tkwi tutaj od dłuższego czasu, może jako rodzaj ostrzeżenia, może jako symbol. To przecież była narada wojenna, chociaż bez wojny.

– Jednakże otrzymujemy już niezwykle groźne noty od innych miast – poinformował lord Vetinari. – Więc jest to tylko kwestia czasu.

– Dlaczego? – zdziwił się nadrektor Ridcully z Niewidocznego Uniwersytetu (…). – Przecież nic nie robią, tylko stoją dookoła poza murami, tak?

– Rzeczywiście – przyznał Vetinari. – Jest to nazywane agresywną obroną. A ta stanowi praktycznie wypowiedzenie wojny”.

Mocną stroną każdej powieści Pratchetta są postacie i tutaj także oryginałów nie brakuje. Prym wiodą, oczywiście, Lipwig z Vetinarim, ale mamy też całą, kapitalnie opisaną bankierską familię Lavishów (z charakterną staruszką Topsy Lavish na czele), uroczego, choć bardzo nietypowego prezesa, zdziwaczałego głównego kasjera Mavolio Benta, na wpół obłąkanego Huberta w piwnicy i towarzyszącego mu Igora – a Igory są klasą dla siebie:

„- Jeftem Igorem, fir. My nie ftawiamy pytań.

– Naprawdę? A czemu nie?

– Nie wiem, fir. Nie pytałem”.

Jak Moist von Lipwig odnajdzie się w świecie finansjery? Czy uda mu się posprzątać bałagan w kolejnej instytucji i jakie zmiany w niej wprowadzi? Przeczytajcie „Świat finansjery”, drugą książkę poświęconą tej arcyciekawej, nawet jak na wyśrubowane standardy Świata Dysku, postaci. Warto.