Vetustas to naprawdę niezwykłe urządzenie: potrafi wywoływać obrazy z przeszłości.

Z porcelanowego ucha odtwarza dzbanek, a z kawałka starej płyty analogowej wyczarowuje nie tylko całą płytę, ale też muzykę na niej zapisaną. Nawet nie chcecie wiedzieć, co potrafi zrobić z zębem mozazaura… .

Twórcą vetustasu jest przesympatyczny pan Kardan, wynalazca i konstruktor, mistrz w chodzeniu na spacery, wybitny znawca herbatek ziołowych, od czasu do czasu także poeta. Mieszka on w zabałaganionym domu z czerwonej cegły, a razem z nim mieszka kot Młotek (chyba że akurat przebywa w nowoczesnym domu sąsiadów, gdzie wołają na niego Puszek).

Panu Kardanowi pomaga Michałek, rezolutny, zawsze uśmiechnięty chłopiec, syn sąsiadów (tych z nowoczesnego domu). Dziecko zupełnie nie przypomina rodziców, którzy tak bardzo skoncentrowali się na zapewnieniu bytu swojemu jedynakowi, że zapomnieli o tym, co ważne.

„Był jednak czas, całkiem jeszcze nieodległy, gdy wszystko wyglądało inaczej. Przede wszystkim inaczej wyglądał sam tata, który nie był wtedy jeszcze tatą, tylko chłopakiem z długimi włosami, do którego koledzy mówili Dziki. Ten Dziki, podobnie jak Michałek, lubił rozkładać i składać różne urządzenia, a poza tym jeździł na motorze i nawet kiedyś wybrał się w podróż po Europie. Spał wtedy w śpiworze pod gołym niebem, żywił się dziko rosnącymi malinami oraz tym, czym go mili ludzie poczęstowali, i był całkiem szczęśliwy.”

Teraz tata Michałka jest bardzo rozsądny, a najwyżej ceni sobie operacje finansowe, korzyści i procenty. Pan Kardan zdecydowanie różni się od wszystkich dorosłych, których zna Michałek, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że wynalazca nie posiada dzieci, co znacznie ułatwia zachowanie niepraktycznego podejścia do życia.

Oprócz wyżej wymienionych postaci w książce pojawia się również prawdziwy czarny charakter i bardzo mnie cieszy, że jest to osoba obrzydliwie wielbiąca nowoczesność, blichtr i pieniądz, człowiek bez kręgosłupa moralnego i bez żadnych skrupułów. Dobrze, gdyż przynajmniej w książkach dla dzieci takie postawy i wartości są piętnowane i nazywane po imieniu – w prawdziwym życiu bardzo różnie z tym bywa. Tutaj złodziej pozostaje złodziejem, nikt go nie nazwie przedsiębiorczym, operatywnym człowiekiem sukcesu. I choć przez chwilę możemy odczuć satysfakcję.

Rewelacyjna jest postawa mamy Michałka. Kuszona inteligentnymi kuchenkami i wizjami supernowoczesnych urządzeń kuchennych nie tylko potrafi zachować zdrowy rozsądek, ale też daje odpór narzucanemu jej konsumpcjonizmowi:

„- Naprawdę tak myślisz?! – Mama włożyła słomkowy kapelusz i chwyciła sekator. – No to ci powiem: twoje operacje finansowe są tak samo do luftu jak kuchenka, która sama gotuje. Jak będziesz mieć osiemdziesiąt lat, to do czego się będziesz przytulać? Do operacji finansowych? Do superkuchenki?! Nie da się, ale do ręki pachnącej bazylią – tak! I niech ci operacje finansowe doprawią dziś obiad wyższą technologią!”

W świecie wszechobecnej reklamy („musisz to mieć”) postawa mamy Michałka („nie potrzebuję tego”) jest coraz rzadszym zjawiskiem.

Następną postacią, która zwraca nam uwagę na absurdy współczesności, jest tajemniczy pan Kazimierz. Rusza on szlakiem wspomnień, by poprzyglądać się światu… i nie bardzo mu się podoba to, co widzi.

„Wysokie klocowate budynki, które zastąpiły zgrabne kamieniczki, zapamiętane z dawnych czasów, wydawały mu się po prostu brzydkie. No i kiedyś cała jego dzielnica tonęła w zieleni. Gdzie się podziały aleje lipowe, dostojne platany, dęby, które tak mu się podobały?”

Po raz kolejny ucieszyło mnie, że Justyna Bednarek pokazuje tak charakterystyczną dla naszych ogłupionych czasów krótkowzroczność i nieracjonalność ludzkich zachowań: człowiek jak bezmyślna małpa powycinał wokół siebie wszystkie drzewa, a teraz wegetuje w znacznie brzydszym i zdecydowanie bardziej przygnębiającym krajobrazie. Współczuć wypada naszym dzieciom, które już nie znają świata ze wspomnień pana Kazimierza.

Vetustas jest zaiste urządzeniem niezwykłym i – jak się wydaje – o nieskończonych możliwościach, mnie jednak najbardziej spodobały się… kury rasy sussex. Kapitalny pomysł. Niech się schowa kura znosząca złote jajka.

Pani Justyna Bednarek „zmajstrowała” naprawdę świetną książkę: ciepłą, pozytywną, mądrą, ciekawą, do tego pięknie zilustrowaną przez Adama Pękalskiego. „Pan Kardan i przygoda z vetustasem” wywołuje nostalgiczny uśmiech, gdyż opisuje świat odchodzący w przeszłość, a możliwe również, że świat bezpowrotnie utracony – chyba że sklecimy sobie własny vetustas. W moim przypadku książka Justyny Bednarek przywołała także wspomnienie obsadzonej starymi lipami brukowanej drogi, która prowadziła do domu ukochanych dziadków. Czy muszę dodawać, że lip tych już nie ma? Taka lipa.