„Widzowie lubią być straszeni. Strach nierzeczywisty jest rodzajem homeopatii na strach rzeczywisty.”
Gdy zaczynałam swoją przygodę z literaturą wampiryczną, nie przypuszczałam, że ten cykl czytelniczy tak się rozrośnie.
W powieści Grahama Mastertona największe wrażenie robi zestaw łowcy wampirów:
Cała nasza technologia na nic nam się nie przyda, jeśli choćby jeden z potężnych Pradawnych naruszy pakt i posłuszne mu wampiry zaatakują ludzi.
Tropem krwiopijcy podąża detektyw John Justin Mallory, któremu towarzyszą wampir, smok i kot – czyli trzy moje czytelnicze cykle. Zajmiemy się nimi po kolei.
Jest coś pociągającego w niszczejących miejscach, ruinach starych zamków, warowni, monastyrów. Łączą one przeszłość z teraźniejszością, wytwarzając wokół siebie tę szczególną atmosferę, pod wpływem której milkniemy, przytłoczeni, snując refleksje nad przemijalnością.
Historie o wampirach opowiadane są od tysięcy lat. Wciąż powstają nowe filmy o krwiopijcach, a literatura wampiryczna co jakiś czas przeżywa prawdziwy boom.
Co zrobić, gdy z telewizora wyłazi nam przerażająca Japoneczka w halce, zachlapując przy okazji cały parkiet wodą? Odwrócić telewizor ekranem do ściany. Ot, co.
„-Czosnek! – Ojciec nadrabiał miną. – Dawaj, stara, czosnek. -Skąd wezmę? – pisnęła znowu matka. – Kryzys jest!”
„Skrzynka Potworów” to taki kuferek, z którego wyskakują najbardziej znane strachy: czarownica, zombi, ogr, mumia czy wilkołak. My przyjrzymy się wampirowi.
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑