„Ludzie! Żyją w świecie, gdzie trawa wciąż jest zielona, gdzie codziennie wschodzi słońce, a kwiaty regularnie zmieniają się w owoce. A co im imponuje? Płaczące posągi”.
„Medium ma w życiu przerąbane. Medium, które nie chce być medium, ma przerąbane w dwójnasób”.
„Upiory, bestie z wielkimi oczami, przeklęte maszkary, które ożywają nocą… Wszyscy jesteśmy prawdziwi… I nic cię przed nami nie uratuje!”
„To jest opowieść o opowieściach. Albo o tym, co naprawdę znaczy być wróżką i matką chrzestną. Ale też, zwłaszcza, o zwierciadłach i odbiciach”.
Zdaje się, że odkryłam kolejną wspaniałą książkę. Cóż za błogie uczucie. Doprawdy, alleluja.
„O to przecież chodzi w życiu. Jest się żywym, a potem jest się martwym. Nie można tego powstrzymać”.
Samarin regeneruje się niczym jakiś pradawny płaz, a Rudnicki z dnia na dzień zostaje mężem i ojcem. Trzecią część cyklu „Materia Prima” wciąga się gładko jak kluskę.
Legendarnego kapitana Vimesa z Nocnej Straży poznajemy w niefortunnych okolicznościach, gdy pod wpływem … yyy… przestrzennego zagubienia wpada do rynsztoka. Pocieszający jest fakt, że gorzej już nie będzie – bo gorzej być chyba nie może.
Tym razem Terry Pratchett funduje nam wycieczkę w pseudostarożytność. Lepiej zapnijcie pasy.
Trzecia część przygód tchórzliwego maga Rincewinda, w której nasz bohater wreszcie sobie poczaruje.
© 2025 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑