„Będę potrzebować przechwałek. Potężnych przechwałek”.
Oszałamiający finał trylogii Dewabadu, jednej z oryginalniejszych i ciekawszych serii fantastycznych ostatnich lat.
Sługa Cesarstwa, Złoty Smok Wędrowców i uczeń szkoły Pierdzącej Kozy. Zanim cykl „Materia secunda” dobiegnie końca, Rudnicki zdobędzie więcej tytułów niż Iga Świątek.
Czarna Orchidea, specjalizująca się w walce wręcz i skrytobójczych zamachach, Miecz Rozcinający Obłoki, Cztery Sekrety Kwiatu Śliwy… Dobrze, że robiłam notatki, gdyż pogubiłabym się w tych nazwach, choć szkołę Pierdzącej Kozy zapamiętałam akurat dobrze.
Lektura kontynuacji „Gry o tron” wzbudziła we mnie podejrzenie, że autor może odgrywać się na swoich bohaterach, rekompensując sobie powściagliwość wobec irytujących ludzi w realnym życiu. Bo żeby aż tak źle im życzyć…
„Czasami strach ma wielkie oczy. Ostatecznie i tak liczy się wielkie serce. Pamiętajcie o tym w chwilach zwątpienia”.
W siódmej części Cyklu Inkwizytorskiego Mordimer odwiedza dwie miejscowości, w których było pięknie, ale się skopsało…
„Teatrem jest cały świat, a przeżyć mogą tylko najlepsi aktorzy”.
Przy dwunastym tomie cyklu uzasadniona staje się obawa o to, czy autor potrafi nas jeszcze czymś zaskoczyć. A jednak.
„JAAR – świat magiczny istniejący równolegle do ludzkiego, zamieszkany m.in. przez fery, nimfy, jednorożce, demony, itd. Mogą przenosić się do niego czarownice, a czasem także dzieci, marzyciele lub osoby uważane przez ludzi za mające problemy z głową”.
Gdy jedne dzieci cieszą się z cieplejszych dni, inne zmagają się z dokuczliwymi objawami alergii. Amelka Abecińska, bohaterka „Szkoły czarownic”, należy do tej drugiej grupy.
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑