„Lśnienie” to powieść rozsławiona przez ekranizację Stanleya Kubricka. Mam z tą ekranizacją kłopot: nazywa się Shelley Duvall. Przez cały film wpatrywałam się w nią jak zahipnotyzowana, czekając, aż z jej wiecznie otwartych ust zacznie kapać ślina.
Tym razem Terry Pratchett funduje nam wycieczkę w pseudostarożytność. Lepiej zapnijcie pasy.
Z pewnością kojarzycie tę scenę: noc, pusta okolica, grzmoty i błyskawice, trzy podejrzane baby przy ognisku oraz to słynne „Rychłoż się zejdziem znów?”
Polski chłopak z Gdańska, który konsekwentnie realizuje swoje marzenie o podróżach, w pierwszej książce przekonywał, że każdy z nas może zostać Wojciechem Cejrowskim („Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę”). Kolejny reportaż z wędrówki po Ameryce Południowej jest bardziej refleksyjny i niesie… Czytaj dalej →
„Z jej twarzy, a nawet uszu, bił sceptycyzm.” Nie bardzo wiem, jak okazać sceptycyzm uszami, ale umówmy się, że ten cytat z „Odkrywcy” Katherine Rundell dobrze oddaje moje wrażenia po lekturze.
„W nocy, gdy cały dom już śpi, Stukostrachy, Stukostrachy stukają do drzwi.”
„Spełnią się twoje życzenia, obrócisz się wtedy Ku czasowi utkanemu z dymu i mgły.”
Trzecia część przygód tchórzliwego maga Rincewinda, w której nasz bohater wreszcie sobie poczaruje.
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑