Z satysfakcją odkryłam, że choć nie należę do wyjątkowej rodziny Smedrych, też posiadam pewien okulatorski talent: podobnie jak Australia, kuzynka Alcatraza, umiem się obudzić rano i wyglądać brzydko. Jakie to ekscytujące!
W miejscowości Wampirzyce stał sobie dom. Parterowy z czerwoną dachówką albo piętrowy z dachem zielonym – w zależności od tego, komu chcecie wierzyć.
“Kozy nigdy nie są winne. Mamy kozła ofiarnego, który zawsze jest wszystkiemu winien, ale nikt go nie zna.”
Antek i wampirek Rydygier przyjaźnią się z powodzeniem już od czterech tomów. Mimo wielu istotnych różnic, jak choćby faktu, że jeden jest żywy, a drugi… żywy inaczej, ich zadziwiająca znajomość trwa w najlepsze, nie ulegając żadnym destrukcyjnym wpływom.
Miała to być kolejna historia o wampirze, jednak dla mnie ta książka jest przede wszystkim przykładem na to, jak fanatyzm religijny pod pozorem troski o nasze nieśmiertelne dusze zamienia życie na ziemi w piekło.
W Nudzie Morskiej mieszka dwa tysiące dwustu dwudziestu dwóch mieszkańców. Niewiele tu dzieci, gdyż średnia wieku wynosi 67 lat.
Pewnego dnia stadko bardzo niezwykłych owiec odkrywa obok pasionka zwłoki swojego pasterza.
Salem kojarzy się nam z czarownicami. W ciężkim dla mieszkańców roku 1692 oskarżono tam o czarnoksięstwo 80 osób.
„Posiadłość Blackwood” to dziewiąta część „Kronik wampirów” Anne Rice. Wybrałam ją z dwóch powodów.
Ilekroć wracam do lektury „Kronik wampirów” Anny Rice, zachwycam się doskonale oddanym na kartach jej książek magicznym klimatem Nowego Orleanu oraz nastrojowymi, malarskimi opisami dzikiej i nieokiełznanej przyrody Luizjany.
© 2025 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑