„Kot rabina” zachwyca od pierwszych kadrów i dopiero na stronie 111 zachwyt chwilowo ustępuje miejsca konsternacji, spowodowanej widokiem rażącego błędu ortograficznego. Zdarza się.
Jeden z osiemnastu esejów Anne Fadiman poświęcony jest sztuce składania dedykacji. Uświadomił mi on dwie rzeczy.
Tempo rozprzestrzeniania się zarazy jest naprawdę przerażające: ledwo dotarły pogłoski o jakimś wirusie szalejącym w Chinach, a już hordy żądnych mięcha zombie pukają do drzwi mieszkańców Ameryki.
Marsze żywych trupów (zombie walks) to spontaniczne pochody fanów krwawych horrorów. Pojawiły się kilkanaście lat temu za Atlantykiem, a dziś są obecne na całym świecie.
To dopiero była przygoda: piraci, łowcy głów, Splugawieni, Wyspiarze i smoki – czarne, czerwone, niebieskie, zielone… . Po siedmiuset stronach z żalem powitałam jej koniec. Pozostaje czekać cierpliwie na drugi tom.
Tropem krwiopijcy podąża detektyw John Justin Mallory, któremu towarzyszą wampir, smok i kot – czyli trzy moje czytelnicze cykle. Zajmiemy się nimi po kolei.
Koty, duże i małe, są słodkie, pieszczośne i mruczuśne. Nie wtedy jednak, gdy pisze o nich Terry Pratchett.
Co wyciągają rybacy z wody (poza rybami, oczywiście)? Całe mnóstwo śmieci: parasole z połamanymi drutami, dziesiątki plastikowych toreb, buty, puste kanistry, drzwi do volva, Napoleona… .
© 2025 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑