„Nasze dni i tak są policzone, nie? No więc lubię myśleć, że to ja trzymam liczydło. Chociaż jednym palcem”.
„Oczywiście, musi dojść do wojny światowej, żeby państwa mogły podzielić się morzami. Ale my pozostaniemy neutralni. Ktoś przecież musi zachować neutralność, żeby tamtym dostarczać broni i w ogóle wszystkiego”.
Skąd w nas ta dziwna potrzeba kończenia ze wszystkim, czyli o masochistycznym obmyślaniu sposobów na pierdyknięcie świata.
„Czy naprawdę nasza mała gałązka była jedyną spośród niezliczonych gałęzi drzewa życia, która została opromieniona światłem inteligencji? Wydaje się to nieprawdopodobne”.
Kontynuacja cyklu czytelniczego.
Skasowałam kolejny bilet na pociąg „jadący niezmordowanie przez ponure krajobrazy armagedonu nieumarłych”. Działo się.
Takiej książki mi brakowało. Wyczerpująca, przystępnym językiem napisana analiza tekstów kultury popularnej to na polskim rynku rzadkość. Przeczytałam z prawdziwą przyjemnością.
„I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma”. (Apokalipsa św. Jana)
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑