Przy dwunastym tomie cyklu uzasadniona staje się obawa o to, czy autor potrafi nas jeszcze czymś zaskoczyć. A jednak.
Zasadniczy Morgan, Strażnik o uroku wiertła dentystycznego i nasz błaznujący mag tworzą połączenie, które gwarantuje, że nie będziemy narzekać na nudę.
Od blisko roku nikt nie próbował zabić Harry`ego Dresdena. Wszystko szło podejrzanie dobrze. I wtedy Mab, władczyni Zimowego Dworu sidhe, upomniała się o „drobną przysługę”…
„Nazywam się Harry Copperfield Blackstone Dresden. Możecie mnie wzywać na własne ryzyko. Kiedy wszystko staje się dziwne, kiedy rzeczy, które stukają w nocy, zapalają światła, kiedy nikt inny nie może wam pomóc, dzwońcie do mnie”.
Lipiec w Chicago – tak upalny, że najważniejszy (i/bo jedyny) chicagowski mag chodzi w szortach.
Z siódmego, najlepszego jak dotąd tomu „Akt Dresdena”, dowiemy się, co mag-detektyw poczytuje do poduszki. Poza tym Jim Butcher zafunduje nam przejażdżkę… dinozaurem.
„W dniu, kiedy Biała Rada przybyła do miasta, sypało żabami”.
Książka dosłownie rozleciała mi się w rękach podczas czytania. Nieładnie, oj, nieładnie…
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑