Ostatnia powieść z nowego cyklu Tarana Matharu, łączącego sci-fi ze światem fantasy. Mix „Avatara”, „Gladiatora” i serialu „The 100”.
„Ci, którzy osiągają prawdziwą wielkość, są zwykle ryzykantami, urodzonymi hazardzistami. Postępują w myśl zasady: wszystko albo nic”. Taran Matharu „Summoner. Początek”
Taran Matharu zachwycił mnie swoją pierwszą serią, opowiadającą o przygodach Fletchera i jego przyjaciół („Summoner”). „Contender” okazał się równie wciągający, dlatego szybko sięgnęłam po drugi tom.
Taran Matharu, autor świetnego młodzieżowego cyklu fantasy „Summoner”, tym razem proponuje coś z zupełnie innej beczki.
Zstąpił do piekieł… by doprowadzić do szału samego Lucyfera. Uczniowie to potrafią.
„Nastały dziwne czasy, zwykłe prawa już nie obowiązują. Bóg walczy z bogiem i nie wszyscy przeżyją”.
Bohaterowie „Kronik Wardstone” poświęcili wszystko, by pokonać Złego. Wtedy coś gorszego zajęło jego miejsce – bowiem walka dobra ze złem nigdy się nie kończy…
Świat się zawalił i nadeszły potwory. Walczą z nimi ostatnie dzieciaki na Ziemi – nastoletni bohaterowie czasu apokalipsy.
Prequel trylogii „Summoner” opisuje historię Arcturusa, pierwszego chłopaka z pospólstwa w murach elitarnej Akademii Vocanów.
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑