„Z psem tak wielkim jak Cujo lepiej było nie zadzierać. Chyba że przez resztę życia chciało się podcierać sobie tyłek hakiem”.
Debiutancka powieść Joego Hilla o potworach w naszych domach i… nieprzemyślanych internetowych zakupach.
Najnowszą powieść Kinga przeczytałam w jeden wieczór – ale cóż to był za wieczór!
Powieść „Manitou” otwiera najsłynniejszy cykl horrorów Grahama Mastertona. Jeśli zawiesicie niewiarę i przymkniecie oko na absurdy, otrzymacie obiecywaną „sporą dawkę dreszczy”.
„Podpalaczkę”, poświęconą pamięci Shirley Jackson, poprzedza motto z „451 stopni Fahrenheita” Bradbury`ego: „Przyjemnością było palić”.
Nieśpieszna jak leniwy nurt wody, meandrująca i świadomie zbaczająca z kursu wiktoriańska opowieść dla cierpliwych smakoszy.
Wielbiciele ckliwych, prościutkich historyjek o kotkach i pieskach mogą sobie na tej książce połamać zęby.
„Instytut” utwierdził mnie w przekonaniu, że Stephenowi Kingowi najlepiej wychodzą książki z dziecięcymi bohaterami.
Monstrualnych rozmiarów postapokaliptyczna powieść z religijnym przesłaniem. Opus magnum Stephena Kinga omal nie urwało mi ręki.
Podobno najbardziej romantyczna książka Kinga: o pustce po utracie ukochanej osoby – i o duchach.
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑