Margaret Atwood nie odpuszcza, gdyż wyzwania, przed którymi postawił nas dwudziesty pierwszy wiek, są więcej niż naglące i myślący człowiek odpuścić sobie po prostu nie może.
Lubię Margaret Atwood. Pisarka jest w swych tekstach bardzo ludzka. Nie znajdziemy tu przerostu formy nad treścią. To proza przyjazna czytelnikowi, nasycona ciepłem, staroświeckim wdziękiem i dowcipną ironią, nieco w stylu naszej Szymborskiej.
„Ogarnia mnie zmęczenie, całe moje ciało, nogi i oczy. To nas w końcu załatwia. Wiara to tylko słowo, wyszyte na poduszce”.
Zadziwiające jest, jak wiele piszących kobiet trudzi się udowadnianiem światu, że są równie poważnymi pisarkami, co mężczyźni. Wydawałoby się, że w czasach równouprawnienia takie kwestie w ogóle nie powinny być podnoszone. A jednak.
© 2024 Zapiski na marginesie — Wspierane przez WordPress
Twórca motywu Anders Noren — Do góry ↑