Opowieść o potędze opowieści – a także o ludziach i szczurach („A najtrudniejsze wydawało się określenie, kim są ludzie i kim są szczury”).

„Pan będzie udawał, że szczury potrafią myśleć, a ja obiecam udawać, że ludzie też potrafią”.

Maurycy to kot, który wykombinował sobie cwany interes: zatrudnił wyedukowane szczury (konsekwencja żerowania na śmietniku Niewidocznego Uniwersytetu) i znalazł chłopca o głupim wyglądzie, który potrafi grać na flecie. Szczury, flet, głupawy z wyglądu dzieciak… Już kojarzycie?

Interes zaskoczył, kot wreszcie był przy kasie (swojej oraz szczurzej) i wszystko kręciłoby się pięknie, gdyby nie myślenie: „Kłopot z myśleniem polega na tym, że kiedy już się zacznie, niełatwo przestać”. Inteligentne gryzonie po raz pierwszy stanęły przed dylematem moralnym i postanowiły, że kończą z nieuczciwym procederem. Zadziwiający Maurycy („Czasami sam się zadziwiam”) z trudem namówił je na ostatni numer. W ten sposób cała ekipa wylądowała w miasteczku Blintzowe Łaźnie w zacofanym, pełnym przesądów Überwaldzie…

„Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie” to książka adresowana do młodszych czytelników, choć jej akcja rozgrywa się w znanym nam dobrze Świecie Dysku. Nie spotkamy tu jednak żadnych kluczowych dla serii postaci, a głównymi bohaterami – niczym w bajkach – są zwierzęta: wyrachowany kot i dokonujące gwałtownego skoku cywilizacyjnego szczury. Towarzyszy im Keith, który mimo głupawego wyglądu jest młodzieńcem całkiem rozsądnym – i mało ciekawym. Bardziej intrygującą postacią jest natomiast Malicia, wychowana na opowieściach i myśląca narracyjnymi schematami córka burmistrza Blintzowych Łaźni (i wnuczka samych sióstr Grim).

„- Spodziewam się, że bardzo byście chcieli dowiedzieć się czegoś o mnie – powiedziała Malicia. – Ale jesteście zbyt uprzejmi, żeby pytać.

– O rany, tak! – przyznał Maurycy.

– No więc pewnie nie zaskoczy was informacja, że mam dwie okropne przyrodnie siostry i sama wykonuję wszystkie prace w domu.

– O rany, naprawdę? – Maurycy zastanawiał się, czy są jeszcze jakieś rybie łebki, a gdyby nawet były, to czy są tego warte.

– No, większą część prac domowych – poprawiła się Malicia takim tonem, jakby zdradzała nieprzyjemny fakt. – A już na pewno niektóre. Muszę sprzątać w swoim pokoju, wyobraźcie sobie”.

Edukowane gryzonie noszą bardzo oryginalne imiona: Wzalew, Spożyćprzed, Pożywna, Wielka Obniżka… Wybrały je sobie, przeglądając napisy na rzeczach znalezionych w śmietniku. Mają też swoją Księgę, którą taszczą ze sobą na każdą wyprawę. To „Przygoda pana Królisia”, bajeczka o zwierzątkach noszących ludzkie ubrania – słodziutka i niesamowicie naiwna historyjka, którą szczury traktują bardzo poważnie, dopóki nie odkryją, do jakiego zła zdolni są ludzie.

Obdarzone darem ludzkiej mowy szczury można podzielić na miłośników tradycji i zwolenników postępu. Te pierwsze, reprezentowane przez przywódcę grupy Mielonkę, są zachowawcze i polegają jedynie na swoich mięśniach. Nie nadążają za czasami, w których prymitywna siła ustępuje przed intelektem i w nowej sytuacji czują się niepewnie („Ciemność całkiem wystarczała naszym rodzicom. To się źle skończy”). Postępowe gryzonie skupia wokół siebie Groźna Fasolka, wątły albinos o kiepskim wzroku, ale bardzo wielkich ideach. Nawet po wszystkich okropieństwach, jakich był świadkiem w Blintzowych Łaźniach, nadal chce apelować do poczucia wspólnoty między inteligentnymi gatunkami. Dopiero otrzaskany z życiem Maurycy sprowadza go na ziemię: „O inteligentnych gatunkach nic nie wiem. Tutaj mamy do czynienia z ludźmi”.

„Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie” to opowieść śmieszna i straszna: zaprawiona charakterystyczną dla Pratchetta ironią i okrutna niczym baśnie braci Grimm (te prawdziwe). Jeśli jesteście zwolennikami ocenzurowanych wersji bajek, nie dawajcie jej swoim pociechom. Jeśli jednak wierzycie, że celem baśni jest przygotowanie dzieci do wejścia w niebezpieczny, bezwzględny świat dorosłych ludzi, bierzcie ją w ciemno.