„Szkarłatna wdowa” otwiera nową serię Grahama Mastertona, w której czucie i wiara przegrywają z gruntowną znajomością chemii.

Główną bohaterką książki jest Beatrice Bannister, córka londyńskiego aptekarza. Rzecz dzieje się w osiemnastym wieku, czyli w czasach, kiedy szczury były realnym zagrożeniem dla niemowląt w kołyskach, małe dzieci zamarzały zimą na ulicy, a trupy stanowiły chodliwy towar. Matka naszej bohaterki umarła na suchoty, gdy dziewczynka miała dwanaście lat i od tej pory wychowaniem córki zajmował się ojciec, który po śmierci żony postanowił związać się z butelką. Mała Bea coraz częściej zaniedbywała lekcje, wyręczając ojca w przygotowywaniu pigułek, proszków, emulsji i przeróżnych syropów. Dzięki temu zdobyła solidną chemiczną wiedzę i być może zostałaby pierwszą kobietą aptekarzem, gdyby pewien typ spod ciemnej gwiazdy nie zadźgał jej ojca nożem. Samotna dziewczyna zostaje zmuszona do sprzedania interesu ojca i trafia pod „opiekę” kuzynki Sary, która natychmiast kładzie łapę na pieniądzach dziewczyny, a ją samą zmusza do ciężkiej harówki we własnym domu. W wieku piętnastu lat Beatrice prowadzi kuzynce całe gospodarstwo: piecze chleb, trzepie dywany, gotuje pranie. W tej historii jak z „Kopciuszka” księciem jest przyszły pastor, Francis Scarlet, który po ślubie zabiera młodą żonę do Ameryki, gdzie zamierza wspierać osadników Bożym słowem i dobrym przykładem.

Pierwsza część książki, opisująca realia życia w osiemnastowiecznym Londynie, przytłacza ciężką atmosferą: najpierw nic tylko brud, smród, śmierć i chłód, potem niemożność stanowienia o sobie i nieprawdopodobny wyzysk sieroty przez rodzinę. Po drugiej stronie oceanu życie Beatrice wcale nie jest lepsze – przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia. Inteligentna, dobrze wykształcona i piękna kobieta haruje jak wół, całkowicie poświęcając się mężowi i jego karierze. Francis, jako przedstawiciel Kościoła, reprezentuje w książce wiarę i przesądy, Beatrice z kolei jest zwolenniczką nauki i krytycznego myślenia. Gdy w osadzie zaczynają się dziać niepokojące rzeczy, nietrudno przewidzieć, które z małżonków będzie miało większe szanse w konfrontacji z rzekomym diabłem.

Czytelników sięgających po „Szkarłatną wdowę” uprzedzam, że nie jest to typowy dla Mastertona horror o nawiedzonych ciuchach czy żądnych zemsty demonach. Autor cyklu „Manitou” porzuca tym razem swój ulubiony gatunek i próbuje stworzyć pełen napięcia historyczny thriller, w którym niepokoić ma nas sama atmosfera narastającego zagrożenia, a nie wymyślne byty nie z tego świata. Najlepsze w książce są obyczajowe sceny z osiemnastowiecznego Londynu (jakby żywcem wyjęte z dickensowskich lektur) i opisy życia osadników. Masterton w ciekawy sposób odmalowuje ówczesne realia, a skrupulatnie odnotowywane wyczerpujące prace domowe kobiet przyprawiają o gwałtowną wdzięczność dla własnej pralki i piekarnika. Nie jest to książka powalająca na kolana, ale przeczytać można.