„Nie wolno nam mylić tego, co potrafimy robić, z tym, co mamy prawo”.

Drugi tom „Trylogii Licaniusa” zabiera nas ponownie do niesamowicie wciągającego świata, w którym właśnie przebudziła się Ciemność.

„Dwa tysiące lat temu została wzniesiona Bariera, energetyczna zapora, odgradzająca terytorium królestwa Andarry od położonego na północy pustkowia Talan Gol. Wiele dotyczących tego wydarzenia szczegółów zaginęło w pomroce dziejów, lecz według religijnych podań i mitów Bariera powstała jako więzienny mur, powstrzymujący Aarkeina Devaeda, przerażającego najeźdźcę, który na czele dowodzonej przez siebie armii potworów dążył do zniszczenia całego świata”.

Bitwy o Ilin Illan i Tol Shen uświadomiły ludziom, że Bariera nieuchronnie słabnie. Jeśli padnie, nastanie świat „bez” – bez radości, bez życia, bez światła i nadziei, bez wszystkiego, co dobre, a istnienie tych, którzy przetrwają, stanie się pasmem nieskończonych cierpień. Na upadek Bariery czeka pochodzący z Krain Mroku Shammaeloth, który jest „istnym wirtuozem w sztuce wykorzystywania prawdy i wzmacniania siły swych kłamstw”. Swoimi oszustwami zdołał zwieść nieśmiertelnych Czcigodnych, walczących u jego boku, i wiele czasu musiało upłynąć, nim niektórzy z nich zrozumieli, że wykonując polecenia Shammaelotha nie postępują słusznie:

„Nie myśl sobie, że jego intencje były od początku oczywiste. Nie byliśmy po prostu naiwnymi głupcami. Shammaeloth przedstawił nam nie tylko przekonujący fałsz, lecz także przekonujący system moralny. Coś, co zarazem nadawało życiu cel i wskazywało drogę do jego osiągnięcia. Nie zapominaj, że on jest niewyobrażalnie stary. Na umocnienie swej wiarygodności poświęcił setki lat, przez wieki budował nasze zaufanie, kładł podwaliny pod swoją opowieść. To nadawało naszemu życiu sens. Shammaeloth znał wszystkie nasze słabości, a potrafi je wykorzystywać niesamowicie subtelnie. Jest od nas nieskończenie bardziej inteligentny, przebiegły i przekonujący, a przede wszystkim bardziej cierpliwy. Dlatego też większość pozostałych nadal walczy po jego stronie. Oni wciąż w jego wierzą. Całym sercem”.

W „Echu przyszłych wypadków” obserwujemy rozpaczliwą walkę bohaterów o zachowanie Bariery i ocalenie swojego świata. Każdy ma swój los, swoje zadanie do spełnienia i każdy nieuchronnie przechodzi przemianę. Asha awansuje na jedną z bardziej intrygujących mieszkanek stolicy, Wirr stoi na straży wprowadzonych zmian i mimo przeszkód, także ze strony własnej matki, próbuje utrzymać swoją pozycję. Caeden ucieka przed swoją przeszłością, którą poznaje w bolesnym procesie odzyskiwania wspomnień. Te echa przeszłych wydarzeń, wplatane w główną narrację, mogę czasami dezorientować czytelnika: oderwane, rozproszone wspomnienia z trwającego setki lat życia nieśmiertelnego bardzo powoli łączą się w zrozumiałą całość, odsłaniając stopniowo misternie i drobiazgowo utkane przez Islingtona tło tej coraz bardziej skomplikowanej, napisanej z rozmachem opowieści. Z retrospekcjami splatają się wizje augurów, odbierane przez nich w niezwykły sposób echa wydarzeń przyszłych. Jeśli dorzucimy do tego cały złożony, mocno rozbudowany świat i narrację prowadzoną z kilku punktów widzenia, otrzymamy opowieść fascynującą i wciągającą, ale wymagającą od czytelnika skupienia. Ta ubrana w atrakcyjną fabułę fantastyczną, stara jak sam świat historia o konieczności przeciwstawiania się Złu nabiera wyjątkowego znaczenia zwłaszcza dziś, gdy wszyscy przyzwoici ludzie jednoczą się przeciwko Ciemności. Bariera jeszcze nie upadła. Shammaeloth nie wygrał. Walka trwa.