O „Rubinach i kominiarzach”, drugiej części cyklu „Śledztwa panny Rose” Janine Beacham, opowiada Piotr Anioł.

Na wstępie muszę wspomnieć o tym, że dobrze wykonane dzieła literackie czy filmowe trudno jest kontynuować, gdyż sukces niełatwo powtórzyć. Przekonali się o tym twórcy odświeżonego „Króla Lwa”, czytelnicy ósmej części kapitalnego cyklu o młodym czarodzieju z blizną ,(„Harry Potter i Przeklęte Dziecko’’) czy chociażby wytwórnia Disney`a, która, tworząc następne części kultowych „Gwiezdnych Wojen”, zniszczyła największy dorobek życia George’a Lucasa.

Świadomy tego nie podchodziłem do kontynuacji ,,Kotów i kamerdynerów’’ z wielkim entuzjazmem, spodziewając się, że następne dzieło Janine Beacham nie będzie tak pełne zwrotów akcji i ciekawej fabuły jak poprzednie. Na szczęście moje obawy okazały się całkowicie zbędne.

„Nikt w Yorke`u nie pamiętał równie srogiej zimy. Dach katedry niemal uginał się pod ciężarem śniegu. Lodowate wichry smagały mury i bruki. Posążki kotów, obrońców miasta, tonęły w zaspach. Jedynie czarny kocur na Ravensgate wciąż stał na straży i wydawał się przy tym dziwnie żywy – jakby dopiero co strząsnął z siebie biały puch”.

Autorka serii o śledztwach detektywistycznych Rose Raventhorpe i bractwa kamerdynerów zaprasza nas ponownie do Yorke`u, prezentując nowe, nieznane wątki. Nie chcąc zdradzać dużej części fabuły, opowiem o tym, co można wywnioskować z tytułu oraz opisu znajdującego się z tyłu książki. Cała powieść oscyluje wokół kilku motywów: nieznanego nam dotąd bractwa kominiarzy, wątku małżeństwa Rose z nieznośnym kuzynem Herbertem (w przyszłości szóstym hrabią Dundragan) oraz śledztwa, czego w serii młodzieżowych książek detektywistycznych Janine Beacham zabraknąć nie mogło. Nowa frakcja, którą tworzy pewna grupa społeczna Yorke`u, oraz kolejne śledztwo wydają się być odgrzewanym kotletem. Zapewniam, że tak nie jest – rozszerzają one fabułę o kolejne istotne elementy.

„Rose Raventhorpe miała ochotę udusić swojego kuzyna Herberta, zwanego również Szkaradnym Herbertem.

A przecież uwielbiała Boże Narodzenie! W katedrze śpiewało się wtedy kolędy, drzwi sklepów zdobiły zielone wieńce. Pani Standish, kucharka Raventhorpe`ów, piekła ogromny lukrowany keks, który na stół wnosiły aż dwie osoby. W tym roku jednak na święta przyjechał kuzyn Herbert”.

W książkach Janine Beacham występuje coś, czego brakowało mi na przykład w cyklu ,,Spirit Animals’’, gdzie autorami kolejnych tomów byli różni pisarze. Mianowicie, jest to spójność fabularna z poprzednimi tomami. Bohaterowie z poprzedniego tomu nie są – jak w przypadku „Zwierzoduchów” – odsyłani w niebyt, lecz zostają ponownie przypomniani lub chociaż wspomniani. Kolejną rzeczą, która bardzo mi się w książce podoba, jest prostota. Pomimo zawiłości śledztwa i dość licznych wątków, jestem w stanie uporządkować chronologicznie wydarzenia, a także sobie je wyobrazić. Dużym plusem jest dla mnie również koloryt historyczny, który w powieściach detektywistycznych bardzo sobie cenię. Na końcu książki zamieszczony został słowniczek, zawierający ciekawostki z epoki (niektóre, jak te o fabrykantach aniołków lub wiktoriańskich sierocińcach, bardzo poruszające).

„Rubiny i kominiarze” Janine Beacham to książka dla czytelników znających część pierwszą – zapewniam, że ta kontynuacja was nie rozczaruje. Tym natomiast, którzy jeszcze nie sięgnęli po cykl „Śledztwa panny Rose”, radzę w trymiga to zrobić.

Gościnnie wystąpił: Piotr Anioł