Dla wszystkich dzieci i dla dorosłych, którzy zapomnieli, co tak naprawdę jest ważne.

„Jak daleko odszedłeś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykłą ceratą
od wzruszenia nie na niby
od sensu
od podziwu nad światem

od tego co nagie a nie rozebrane
od tego co wielkie nie tylko z daleka ale i z bliska
od tajemnicy nie wykładanej na talerz
od matki która patrzyła w oczy żebyś nie kłamał ”

(Jan Twardowski „Rachunek dla dorosłego”)

„Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś”.

(Antoine de Saint-Exupéry   „Mały Książę”)

„Pax” Sary Pennypacker opowiada o chłopcu i oswojonym przez niego lisie, co z miejsca nasuwa skojarzenia z „Małym Księciem”. W tej powszechnie znanej baśni filozoficznej lis udziela bohaterowi lekcji przyjaźni, która sprowadza się do wniosku, że tworzenie więzi to proces długotrwały i czasochłonny, wiążący się z ogromną odpowiedzialnością. W książce Sary Pennypacker przyjaźń lisa i chłopca zostaje wystawiona na próbę, a wszystkiemu winni są, oczywiście, dorośli, co tylko potwierdza opinię Małego Księcia na ich temat.

Dwunastoletniego Petera oraz lisa o wymownym imieniu Pax łączy więź szczególna. Chłopiec znalazł osierocone zwierzątko, gdy sam zmagał się z traumatycznymi przeżyciami.

„Zauważył przejechanego lisa na poboczu drogi. Tak niedawno obserwował trumnę z ciałem mamy opuszczaną do grobu, że poczuł potrzebę pogrzebania tego zwierzęcia. Kiedy rozglądał się za odpowiednim miejscem, znalazł lisią norę, a w niej trzy zimne, sztywne ciałka i jedną małą kulkę szarego futra, wciąż ciepłą i oddychającą. Włożył Paxa do kieszeni bluzy i zaniósł do domu”.

Pax wkrótce stał się najlepszym przyjacielem i opiekunem chłopca: czuł się za niego odpowiedzialny i ochraniał go. Również Peter dbał o swojego lisa: przynosił do legowiska świeżą słomę i zanim zasiadł do posiłku, zawsze upewniał się, czy Paxowi nie brakuje wody i jedzenia. Pax dawał chłopcu to, czego nie mógł mu zapewnić oschły i skory do gniewu ojciec – poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Chłopiec był dla lisa całym światem.

Dzień, w którym poznajemy naszych bohaterów, jest dniem ich rozstania. Zbliża się wojna, ojciec Petera postanowił wziąć w niej udział, dlatego wysyła chłopca do dziadka. Najpierw jednak zmusza syna, by porzucił swojego przyjaciela: Pax, który nigdy wcześniej nie został sam na dworze, patrzy na odjeżdżający samochód, ściskając w zębach plastikowego żołnierzyka, rzuconego mu przez Petera dla odwrócenia uwagi.

Od tego momentu narracja przebiega dwutorowo, pozwalając nam śledzić równocześnie losy porzuconego lisa i wracającego do niego Petera. Chłopcu nie brakuje determinacji, mobilizuje go wiara w słuszność sprawy („Teraz już wiedział, co trzeba zrobić”) i lęk o podopiecznego. Lis z kolei stara się nie opuszczać miejsca, w którym został porzucony, ponieważ wierzy w swojego opiekuna. Tymczasem nadciąga wojna, przynosząc śmierć ziemi i jej mieszkańcom.

Co to jest wojna?

Szary zamyślił się.

Jest taka choroba, która czasami dopada lisy. Sprawia, że przestają być sobą i atakują obcych. Wojna to taka choroba, tylko u ludzi.

Pax zerwał się na równe łapy.

Ci zarażeni wojną… czy oni zaatakują mojego chłopca?

Tam, gdzie żyłem z ludźmi, kiedyś przyszła wojna. Wszystko zostało zniszczone. Wszędzie był ogień. Śmierć dosięgała nie tylko zarażonych wojną dorosłych samców, ale też dzieci, matki, stare osobniki ich własnego gatunku. Wszystkie zwierzęta. Ludzie zarażeni tą chorobą niszczą wszystko na swojej drodze”.

Do ofiar wojny zalicza się Vola, zdziwaczała outsiderka, która pomaga Peterowi, kiedy ten łamie nogę. Kobieta, podobnie jak bohater wiersza Różewicza, utraciła podczas wojny nie tylko wiedzę o tym, co jest słuszne, a co nie, ale także pamięć siebie samej:

„Jestem za tym, żeby mówić całą prawdę o wojnie. O jej kosztach. Powinno się mówić prawdę o tym, jaka jest cena wojny. (…) Kiedy skończyłam służbę w wojsku, nie pamiętałam niczego o sobie samej. Tak działa szkolenie. Nie ma tam miejsca na indywidualności, są tylko surowce, z których wyrabia się elementy jednej wielkiej machiny”.

„Pax” Sary Pennypacker to mądra i piękna książka o odpowiedzialności za bliskich i o poszukiwaniu własnej drogi. Jest to też historia o utracie: dorastając, pozbawiamy się tego, co w nas najpiękniejsze. Pozwalamy, by wmówiono nam, że słuszne jest tylko to, czego się od nas oczekuje, a nie to, w co wierzymy całym sercem. Godząc się na kolejne ustępstwa, tracimy pamięć siebie samych: wyrzekamy się stopniowo swoich ideałów, przekonań, wartości, a pewnego dnia jak Vola odkrywamy, że jesteśmy gotowi zabić – ze strachu, z konformizmu, z bezmyślności, pod wpływem ślepego posłuszeństwa. Gdybyśmy pozostali wierni sobie, świat byłby piękniejszym i szczęśliwszym miejscem – i my bylibyśmy szczęśliwsi.