„I bet you know a few women who are secret assassins. Don`t look. They`ll see you watching”.
Chelsea Cain

Josie Schuller – idealna pani domu, ożywiona reklama z lat pięćdziesiątych. Piękna i elegancka niczym stewardessa luksusowych linii lotniczych, perfekcyjna gospodyni, matka dwóch córek i żona skrojona na miarę męskich potrzeb. Doskonale radzi sobie ze wszystkimi obowiązkami: z utrzymaniem porządku w domu, z podaniem na czas obiadu, z ogarnięciem rozbrykanych dzieci, a nawet z ukatrupieniem żywotnej pani Romanov, która za cholerę nie chce umrzeć. W dzień machnie wam koktajl, a nocą upitoli głowę. I zawsze posprząta po skończonej robocie. Czy James Bond tak potrafi?

Urok komiksu Jones i Richa tkwi w jego konsekwentnej stylistyce: ubrania, samochody, wystroje wnętrz, a nawet sylwetki i zachowania bohaterów nawiązują do lat 50. ubiegłego wieku. Kolejne rozdziały przeplatane są reklamami, charakterystycznymi dla tamtych czasów. Zachwycający jest ten klimat vintage, obecny w każdym dopieszczonym kadrze, podkreślony starannie dobraną kolorystyką. Postać tytułowej bohaterki, kobiety o dwóch obliczach (przykładnej gospodyni i przeraźliwie skutecznej zabójczyni), narysowana jest perfekcyjnie. Ta pełna gracji elegantka – w szpilkach i sukienkach retro oraz pin up – błyskawicznie przeistacza się w bezwzględną morderczynię, która zaskakuje swoim profesjonalizmem. W obu wcieleniach jest tak samo doskonała i trudno oderwać od niej wzrok.

Josie Schuller to niezwykle inteligentna, piekielnie zaradna babka z charakterem, próbująca w trudnych dla kobiet latach pięćdziesiątych pogodzić pracę z domem, co i dziś, bez wszechobecnych konwenansów, jest dla wielu z nas nie lada wyzwaniem. To nieprzeciętna bohaterka, wykonująca w sekrecie bardzo niebezpieczny i bardzo niekobiecy zawód. Uderzający jest kontrast między pozycją, jaką wyznaczały kobietom społeczne konwenanse lat 50. XX wieku, a ich faktycznymi umiejętnościami i predyspozycjami. Niepospolita Josie przybiera w domu maskę posłusznej żony, zawsze promiennej, gotowej nadskakiwać mężowi, dzieciom i wścibskiej teściowej, która celowo zwraca się do syna po niemiecku w obecności nielubianej synowej. Wymowny jest zwłaszcza kadr, który przedstawia rodzinę zgromadzoną w salonie: mąż rozparty przed telewizorem, z nogami na stoliku, i przycupnięta skromnie na brzegu kanapy żona, przypominająca płochliwego motyla. Gorliwa służąca, gotowa w każdej chwili poderwać się, by spełnić kolejną zachciankę pana domu. Podejrzewam, że gdybym żyła w tamtych czasach, też miałabym ochotę kogoś zamordować…

Na tle Josie mężczyźni wypadają raczej blado. Nieświadomy, wiecznie zadowolony mąż wywołuje w nas uśmiech politowania. Kolega po fachu, Peck, będący skrzyżowaniem aktora Gregory`ego Pecka (fizjonomia) i agenta Jamesa Bonda (flirtuje z sekretarką szefa), to playboy z przerośniętym ego, prymitywny, wulgarny samiec wciśnięty w elegancki garnitur, zafiksowany na punkcie swojego wozu. Nawet rysunki podkreślają te różnice: sylwetki kobiet są pełne wdzięku, niezwykle zgrabne i eleganckie, natomiast mężczyźni (poza narcystycznym Peckiem) wyglądają raczej flejtuchowato. Trudno nie dostrzec absurdalności tej sytuacji: śliczne, zadbane kobiety o doskonałych manierach usługują w restauracjach i knajpach obleśnym, spasionym mężczyznom, cierpliwie znosząc ich seksistowskie uwagi i wulgarne zaczepki. Wyglądają jak kwiaty ciśnięte między wieprze. Zmuszone są do wykonywania pracy, która jest znacznie poniżej ich możliwości. Nic dziwnego, że współczesne kobiety protestują przeciwko powrotowi do takiego stanu rzeczy.

„Lady Killer” to komiks nietuzinkowy – zarówno w warstwie fabularnej, jak i graficznej. Czyta się go z zainteresowaniem, ogląda z prawdziwą przyjemnością, a i poleca z czystym sumieniem. Co niniejszym czynię.