„Calvin i Hobbes” Billa Wattersona to jedna z naszych ulubionych serii komiksowych. Hobbes nie jest wprawdzie typowym mruczkiem, lecz pluszowym tygrysem, który ożywa wyłącznie w obecności Calvina, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami… .

Niemal każdy maluch posiada ukochanego pluszaka i zwykle nie jest to ten najdroższy w pokoju, wymuskany i efektowny, lecz jakiś wymiędlony zezwłok z naderwanym uchem, odklejonym okiem czy wielokrotnie cerowanym brzuchem. Utytłany w owsiance, przeczołgany przez piaskownicę, bezustannie pod ręką, we dnie i w nocy, niczym Anioł Stróż. Bywa, że maluchy próbują rozmawiać ze swoimi ulubionymi pluszakami, jednak na ogół się nie zdarza, aby te im odpowiadały. Wygląda na to, że Calvin ma wyjątkowe szczęście, chociaż on sam mógłby wam podać dziesiątki powodów, które każdemu normalnemu chłopcu utrudniają osiągnięcie tego jakże pożądanego stanu.

Na przykład dziewczynki. Obrzydliwie grzeczne stworzenia, które zgarniają wszystkie piątki, nie pozwalają ściągać i zamiast kropki rysują nad „i” głupawe serduszka. To przez nie Calvin nie może wygrać żadnego konkursu, ponieważ zawsze zajmują pierwsze miejsca. A najgorsza jest Zuzia.

Skoro już jesteśmy przy szkole: czy może być gorsze miejsce dla zdrowego, prawidłowo rozwijającego się chłopca? Po co uczyć się głupiej matematyki, skoro za pięć dolców można kupić sobie kalkulator? W szkole jest nudno. Pani Kornik opowiada tylko o nieinteresujących rzeczach, w dodatku w bardzo nieciekawy sposób. Nie przyjmuje do wiadomości, że nowe pokolenie wymaga innego systemu nauczania, najlepiej zredukowanego do „faktoidów”. Ponadto w Calvinie narasta podejrzenie, że skoro nie może opanować materiału, to pani Kornik nie jest chyba dobrą nauczycielką. Oczywiście, należy ją o tym niezwłocznie poinformować. Najlepiej przy całej klasie.

Rodzice – ci, co potrafią popsuć najlepszą zabawę. Pozbawieni fantazji dorośli, którzy nad smaczne, zabawne i fajowskie przedkładają zdrowe, bezpieczne i nudne. Zdaniem Calvina, odbierają mu prawo do własnych decyzji, przez co nie może się realizować.

Calvin ma też na pieńku ze świętym Mikołajem. Wolałby, żeby Mikołaj publikował zasady oceniania grzeczności dzieci i uwzględniał ich motywację. Wiadomo, że szlachetnemu nudziarzowi łatwo przyjąć normy, które dla Calvina stanowią niemałe wyzwanie.

A pory roku? Jak to jest, że lato mija tak szybko, a jesień ciągnie się bez końca? I ile można czekać na śnieg? Przecież tak się nie da kierować Wszechświatem! Zerowa efektywność, zerowa odpowiedzialność.

Kontrapunktem dla narzekań Calvina są celne, niepozbawione złośliwości uwagi Hobbesa. W tym duecie to tygrys bywa najczęściej głosem rozsądku, chociaż on również potrafi się rozbrykać. Celuje zwłaszcza w przeprowadzanych znienacka atakach. Prawdziwie szatańskie pomysły rodzą się jednak w głowie Calvina. To dziecko naprawdę ma charakterek.

Jeśli nie poznaliście dotąd komiksowej serii Billa Wattersona o Calvinie i Hobbesie, radzę wam szybko nadrobić zaległości. Dzięki przezabawnym historyjkom przeniesiecie się ponownie w czasy dzieciństwa, kiedy życie było pełne wyzwań, a fantazja nie znała granic.