Jeśli szukacie uciesznej książki dla dziecka, sięgnijcie po „Sceny z życia smoków” Beaty Krupskiej. Dobra zabawa gwarantowana.

„Trzeba się cieszyć z drobnostek (…), bo nigdy nie wiadomo, jakie urwisko czeka na nas jutro.”

Smoki Beaty Krupskiej nie dałyby się złapać na stary numer z owcą. Uważały w szkole. Co innego ten tuman, Wawelski… . Gbur i wagarowicz, na świadectwie same tróje (z minusem!). Jak skończył, wiedzą wszyscy. Edukacja to podstawa. Chociaż niekoniecznie matematyczna. Wrócimy do tego jeszcze.

Ważne też jest dobre, sprawdzone towarzystwo. Jeśli duże, można zagrać meczyk. Dlatego Antoni i Wincenty Smok nie są przeciwni nowym znajomościom. Z otwartymi łapami witają grającego na saksofonie artystę, którego muzyka sprawia, że można zobaczyć różne rzeczy, na przykład pomarańczowe motyle, skaczące po materacu albo zielone nietoperze, opalające się w hamakach. A najczęściej Łysego Psa. Zanim jednak Smok Zygmunta zaaprobuje mieszkańców polany, zrobi im mały teścik na wyobraźnię. Wybaczcie, matematycy, ale żaden humanista nie mógłby przepuścić takiej okazji:

„- Ile jest 36 razy 36? – zaryczał ponuro.

– Nie wiem – bez namysłu odpowiedział Antoni.

– Tak, on naprawdę nie wie – dodał Wincenty Smok.

– Dobra odpowiedź – zagrzmiał z zadowoleniem trzeci smok, usiadł na trawie obok nich i zaczął grać na saksofonie. Po chwili przerwał i powiedział:

– Możemy zostać przyjaciółmi. Zawsze przerażały mnie smoki, które wiedziały, ile jest 36 razy 36. Taką wiedzę uważam za dowód braku wyobraźni.”

Oprócz Smoka Zygmunta na polanę trafiają także: „rasowy” Nowy Średni, Zdzisław z mutacją, jeden taki, który się w ogóle nie nazywa, gdyż nie ma na to czasu, Makrauchenia, która przegapiła swoje wyginięcie, zakochany w niej Rysiek (motyl w rajtuzach), różowy Tortowy Smok Urodzinowy i grający na gitarze Krokodyl. Żaba na polanę nie trafia, ona od początku tam jest. Wrócimy do Żaby później.

Najważniejsza ze wszystkiego jest zupa ogórkowa. Dlatego każdy smok nosi na szyi termos. Muchomory mogą być na przegryzkę. Zupa to jednak podstawa. Jak edukacja. Poza… wiadomo którą.

Żaba ma niewiarygodnie przechlapane. Niewiarygodnie, gdyż w książkach dla dzieci coś takiego raczej się nie zdarza. Smoki bezlitośnie jej dokuczają, zbijając się z jej wyłupiastych oczu i pryszczy na plecach. Tolerują jej towarzystwo, bo przypomina mimo wszystko niewyrośniętego smoka, ale traktują ją per nogam:

„- Cicho, ty żabia prostoto! – ryknął Antoni. – Nie będziemy nic zwiedzać. Będziemy badać teren. Może znajdziemy jeszcze jakieś smoki.

– Albo żaby – rozmarzyła się Żaba.

– Niedoczekanie… – szepnął Wincenty Smok. – Jedna gadzina wystarczy.

I wyruszyli.”

“Sceny z życia smoków” Beaty Krupskiej rozbawią największego ponuraka. Humorystyczne ilustracje Zbigniewa Larwy doskonale uzupełniają przekomiczną treść.